Forum Pisarskie podziemie Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Klatka 456b

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pisarskie podziemie Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
kamil14




Dołączył: 03 Lis 2010
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 14:25, 03 Lis 2010    Temat postu: Klatka 456b

Pierwszy raz pokazuje innym coś co napisałem. Proszę o szczerą krytykę.
Wiem, że może być tu wiele błędów ortograficznych i stylistycznych. Starałem się, aby tekst był spójny i logiczny, ale mogłem ominąć wiele błędów.Inspirację czerpałem ze Stephena Kinga, który jest moim ulubionym pisarzem. Proszę, żebyście powiedzieli mi czy jest sens żebym pisał dalej, czy jestem, tak beznadziejny jak myślę i lepiej jak spod mojej ręki nie wyjdzie już żadne opowiadanie. Na koniec pragnę dodać, że bawiłem się świetnie pisząc to opowiadanie i będę starał się ćwiczyć pisanie.

- Halo!!!! Jest tu ktoś?! Pomocy! Proszę!
- Nikt cię nie usłyszy- głos dochodzący z ciemnego kąta wydawał się taki nierealny. Wstałem i zacząłem iść w jego kierunku.
- Kim jesteś? To ty mnie uwięziłeś?- serce waliło coraz mocniej. Nie mogłem oddychać. Czułem na sobie jego spojrzenie.
- Nie. To nie ja ci to zrobiłem- głos był spokojny, lecz dalej wydawał się być dziwnie nieprawdziwy. Tak jakby było nie możliwe mieć tak gruby głos.
- Dlaczego jest tak ciemno?
- Przyzwyczajaj się. Codziennie o godzinie 19:00, oni wyłączają światła. Włączają je o ósmej rano. Teraz jest 7:30…
ŁUUUP. Coś dużego i twardego uderzyło we mnie, powalając na ziemię. To coś się ruszało.
- Pomyliłem się. Jest już 7:55, o tej porze zwykle przywożą drugi „zestaw”- przerwał i zaśmiał się- Ciebie przywieźli jako pierwszy „zestaw”.
- Co? Jakie zestawy? Co się tutaj dzieje?
- Powiem krótko. Jesteśmy tutaj uwięzieni. Wyjść stąd możemy tylko w plastikowych workach, a to i tak oni decydują kiedy umrzesz- westchnął, wstał i zaczął iść w moim kierunku- Nie przejmuj się. Tak szybko cię nie zabiją, najpierw przejdziesz testy, a dopiero potem będą prowadzić na tobie eksperymenty.
- Eksperymenty? Przecież to nielegalne!!
- Tak samo jak więzienie ludzi w lochach- spojrzał mi prosto w oczy. W ciemności wyraźnie było widać jego jasno-błękitne oczy. Nagle zrobiło się jasno.
- Już ósma. Za godzinę podadzą śniadanio-obiad- spojrzał na mnie i dodał- Nie licz na nic porządnego.
Rozejrzałem się po „klatce”. Kształtem przypominała kwadrat. Na suficie wisiały rzędami długie, przypominające lepce na muchy, kawałki płótna. Było tu dosyć czysto, nie licząc faktu, że cała ściana po mojej prawej była we krwi. Spojrzałem na tajemniczego mężczyznę. Teraz widziałem go dokładnie. Na twarzy miał liczne rozcięcia, z niektórych sączyła się jeszcze krew. Był wysoki i przeraźliwie chudy. Miał brudne, długie i czarne włosy, które na plecach były spięte w kucyk. Spojrzał na mnie, na co ja odwróciłem głowę w inną stronę. Wzrok zatrzymałem na sedesie stojącym w kącie.
- Zapomniałem się przedstawić- zagrzmiał basem- Nazywam się Shane Parker. Dr. Shane Parker.
Spojrzałem na niego i otworzyłem usta. Czy to możliwe, że słynny doktor Parker jest więziony w lochach jakiś szaleńców? Pamiętam jak w radiu usłyszałem głos szczęśliwego spikera: „ Mamy je. Mamy lekarstwo na raka. Doktor Shane Parker z instytutu badań nad rakiem odkrył nieznany wcześniej szczep bakterii, które wszczepione w pacjentów z jakimkolwiek rakiem, zaczynają go wyniszczać. Nasz reporter znajduje się teraz obok doktora Parkera. David czy doktor…”. To było cztery lata temu. W ciągu tych czterech lat, zdążyłem zachorować na rak płuc i zostać z niego wyleczony.
- Bardzo mi miło poznać pana Doktora. Ja nazywam … się yhy Matt yhy… khy Matt Bluesberg- spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
- Cieszę się, że ktoś mnie jeszcze szanuje. Miło cię poznać Matt- wstał i wyciągnął do mnie dłoń.
Ścisnąłem jego rękę. Była ciepła i wilgotna.
Nagle ktoś złapał mnie za ramię i pociągnął lekko do tyłu. Odwróciłem się i zobaczyłem kobietę. Miała jasne włosy, które przy każdym oddechu falowały. Była dosyć niska i pulchna. Miała na sobie biały sweter i czarne spodnie.
- Przepraszam, ale chciałabym wiedzieć gdzie się znajduję w tej chwili- jej ton mówił wprost, że pochodzi z bogatej rodziny- I dlaczego się tu znajduję. Jeśli to któryś z panów mnie tu przyciągnął, to będę musiała powiadomić odpowiednie władzę.
- To nie my cię tu więzimy. Zostałaś tu uwięziona przez Doktora Jima Connora.
To niemożliwe. Doktor Connor uwięził nas tu, ale dlaczego?
Nie mogłem się dłużej nad tym zastanawiać, ponieważ nagle, nie wiadomo skąd, zaczęła grać muzyka.
- Dziś grają AC/DC. Czyli dziś jest wtorek- spojrzał na mnie, potem na kobietę i dodał szybko widząc nasze zdziwienie:- Przyzwyczaicie się.
- Przepraszam doktorze, mam takie pytanie do pana.
- Mów mi Shane- uśmiechnął się szeroko i zachęcił mnie gestem, abym zadał pytanie.
- Dlaczego pana asystent nas więzi? I gdzie jesteśmy?
- Widzisz Matt. To trochę trudne i skomplikowane. Mój asystent. Jim. Był zawsze… trochę szalony- tu przerwał i spojrzał na zakrwawioną ścianę- kiedy pomagał mi przy szukaniu lekarstwa na raka, zadawał wiele dziwnych pytań. Ja mu odpowiadałem. Nie wiedziałem do czego jest zdolny. Zapewne wiesz, że badania nad lekarstwem przeprowadzałem na sobie?
- Tak.
- Jim zawsze mnie za to podziwiał, lecz sam bał się eksperymentować na sobie, więc kiedy ja znalazłem lekarstwo na raka, on stwierdził, że zacznie porywać ludzi i na nich eksperymentować. Najpierw porywał bezdomnych, ale potem przerzucił się na… potem porywał już każdego.
- Nie rozumiem. Skoro przeżyłeś eksperymenty to dlaczego powiedziałeś, że nikt stąd nie wyjdzie żywy?
- Na początku wszyscy bezdomni wychodzili żywi. Jim znalazł nawet lekarstwo na ślepotę.
- Faktycznie słyszałem trzy lata temu w radiu, wiadomości, ale…
- Pozwól mi skończyć.
- Przepraszam niech pan mówi dalej- popatrzyłem na niego i machnąłem na niego ręką.
- Tak jak, mówiłem znalazł lekarstwo na ślepotę, ale szukanie lekarstw przestało go interesować. Zaczął… Miał żądzę krwi. Chciał grzebać ludziom w mózgach dla zabawy, i robić różne rzeczy z ludźmi, których nie jestem w stanie opisać.
- Mój boże- kobieta pisnęła i zasłoniła usta dłonią.
- Na początku robi ci testy, a potem eksperymentuje. Czasami ludzie mają szczęście i umierają zanim on się dobrze rozkręci, a czasami- znowu spojrzał na ścianę- No cóż…
Jedyne drzwi „klatki” otworzyły się i stanął w nich krępy, wysoki brunet, o twarzy opryszka. Miał na sobie długi biały fartuch, przywodzący na myśl kitel lekarza, ale bardziej przypominał strój rzeźnika, ponieważ z rękawów skapywała krew.
- Podano śniadanie- zaskrzypiał i wjechał z wózkiem do celi. Przez chwilę chciałem się na niego rzucić i uciekać stąd, lecz ta myśl zniknęła gdy do celi weszło jeszcze dziewięciu (przypominających tego pierwszego) „strażników”.
Najwyższy „ strażnik” łypnął na mnie groźnie i rzucił mi tacę z jedzeniem. Coś co wyglądało jak spalony stek, podskoczyło na talerzu.
- Jak zjecie, to przesuńcie tacę pod drzwiami- spojrzał na mnie i wyszedł z pokoju.
- Bon appétit – powiedział doktor kłaniając się przy tym i udając kelnera.
Parsknąłem śmiechem. Nawet pulchna kobieta jęknęła cicho ( w jej wykonaniu to był pewnie śmiech).
- Jedz- Shane skinął na mnie- Musisz mieć siły. Za jakieś dwie godziny zabiorą cię na pierwsze testy.
Spojrzałem na niego. Chciałem stąd uciec, nie wiem dokąd, ale wiedziałem, że zaczynam bać się tego miejsca.
- Spokojnie. Na początku nie masz się czego bać, a potem…- westchnął i odwrócił ode mnie twarz- Jakoś musisz wytrzymać.
- Przepraszam, ale ja dalej nie wiem gdzie jestem.
Znowu pulchna kobieta. Chciałem jej powiedzieć, że jesteśmy w dupie i to tak głęboka jak jeszcze nikt, ale stwierdziłem, że to by było nie kulturalne.
- Jesteśmy w klatce. W klatce numer 456b.

Ciąg dalszy nastąpi...

Dziękuję, że dotrwałeś do końca czytelniku. Mam nadzieję, że czytanie tego fragmentu sprawiło Ci tyle radości co mi pisanie go. Jeśli tak to warto było to napisać. Teraz proszę tylko o jedno, szczerą krytykę. No, może nie za szczerą, bo się popłaczę.
Pozdrowienia od Kamila Smile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
memento
Administrator



Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 2086
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ja mam wiedzieć

PostWysłany: Śro 16:42, 03 Lis 2010    Temat postu:

Powiem tak, opowiadanie wieje banałem i "hollywoodem". Logiczną spójność często po prostu wymuszasz, jak też dialogi, które robią się nienaturalne.

"Rozejrzałem się po „klatce”. Kształtem przypominała kwadrat."
Kwadrat jest figurą dwuwymiarową.

"Było tu dosyć czysto, nie licząc faktu, że cała ściana po mojej prawej była we krwi."
Standardy studenckie? Very Happy

Jeśli masz 14 lat, a tak wnioskuję z loginu, to może będą z Ciebie ludzie. Ćwicz pisanie, najlepiej krótkich form. Czytaj swoje teksty i zastanawiaj się czy chciałbyś kupić to w księgarni, to najlepszy wyznacznik jeśli ma się odrobinę samokrytycyzmu. Może to odległy cel, ale motywujący.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez memento dnia Śro 16:42, 03 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Sleepwalking




Dołączył: 15 Cze 2010
Posty: 337
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 18:51, 03 Lis 2010    Temat postu:

Cześć. Jak na Twój wiek, to opowiadanie całkiem zgrabne.Przypomniało mi się parę znanych horrrów, które kiedyś ogądałam.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Akinari




Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 213
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 22:12, 04 Lis 2010    Temat postu:

Zirytowałeś mnie na samym początku stwierdzeniem 'czy jestem, tak beznadziejny jak myślę i lepiej jak spod mojej ręki nie wyjdzie już żadne opowiadanie'.
Nie lubię horrorów, są przewidywalne. Cóż, mam nadzieję, że Ty mnie jakoś zaskoczysz.
Stylistycznie test nie jest zły, aczkolwiek oparcie go na dialogach... mnie się nie podoba.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roxanna




Dołączył: 14 Lis 2007
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żagań

PostWysłany: Pon 21:35, 15 Lis 2010    Temat postu:

Dziwne eksperymenty, przynoszone jedzenie, koleś w fartuchu, więzienie ludzi kojarzy mi się z filmem Martyrs. Nie podobał mi się on tak całkiem swoją drogą.

A co do Twojego tekstu:
jest ciągłość, coś się dzieje, ale wydaje mi się troszkę schematyczne. Jest dość przewidywalny. Doktor, który zachowuje stoicki spokój, bohater zagubiony próbuje się odnaleźć w nowej, drastycznej sytuacji, a denerwuje go równie zagubiona kobieta. AC/DC piszesz? A może "Highway to hell" ? Very Happy Już widzę nakręconego pomocnika doktora, który wchodzi podać jedzenie i nuci "I'm on the highway to hell! And I'm goin down..all the way!". Taki o niekoniecznie śmieszny żart Wink

Samokrytyka jest dobra, ale nie polega ona na pisaniu przedsłowia w stylu "jestem beznadziejny i nic nie potrafię". Wiem, nawet po sobie, że jeśli coś takiego się pisze to ma się cichą nadzieję, że ktoś napisze "nie! Wcale nie jesteś beznadziejny".

Moja rada? Pisz, baw się słowami. Twórz literami obrazy dla czytelnika. Zobaczysz, że warsztat przyjdzie z czasem. I nie zrażaj się, tylko wyciągaj wnioski.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pisarskie podziemie Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1