Forum Pisarskie podziemie Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Mała

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pisarskie podziemie Strona Główna -> Opowiadania
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Roxanna




Dołączył: 14 Lis 2007
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żagań

PostWysłany: Śro 0:08, 10 Lis 2010    Temat postu: Mała

- i ci co nie odchodzą nie zawsze powrócą
- co siostrzyczko?
- a ci co odchodzą zawsze powrócą .
- o czym mówisz kochana? Nie rozumiem... - W jednej chwili oczy Małej zaszły smutkiem. Wydały się ciemniejsze, jakby poważniejsze. Ich zieleń mieniąc się wzmocniła swoją barwę. Czarne, dziecięce rzęsy niesamowicie skomponowały się z kolorem oczu. Te oczy były nadzwyczajne... Tak. Nad-zwyczajne. Tak uzewnętrznił się smutek, który rozchodząc się od malutkiego serduszka nie znalazł jednak ujścia.
- Kochanie. Pokaż mi swoją dłoń. Wyciągnij ją przed siebie. A teraz zaciśnij piąstkę. - Mała zdziwiona z lekko rozchylonymi usteczkami wypełniła moje słowa. Spoglądała tymi swoimi zielonymi kryształkami, w których zaklęte były leśne driady i wróżki. Zbliżyłam moją dłoń do jej piąstki i również zacisnęłam palce.
- tak duże są nasze serduszka Kochanie - uśmiechnęła się, odpowiedziałam tym samym.
- ale naprawdę tak jest? Nie kłamiesz mnie?
- nigdy bym Ciebie nie okłamała - Mała zaśmiała się rozkosznie oglądając uważnie swoją piąstkę. Jej wdzięczny śmiech przenikł moje serce i myśli. Spojrzałam w jej oczka. Lekko zbledł ich kolor, to dobrze, uspokajała się.
- ale mam malutkie to serduszko...
- małe serduszko, wielka moc zbawienia - na jej słowa przypomniał mi się pewien wiersz. Mała jeszcze nie rozumiała.
- co? - jedno, krótkie pytanie w jej usteczkach zabrzmiało jak utwór w operze. Symfonia nie-słodkiej nie-wiedzy.
- nic Słoneczko. Po prostu bardzo Cię kocham - uśmiechnęłam się i przytuliłam Małą. Kiedy jej drobne rączki objęły moją szyję, a nasze włosy delikatnie się spotły, jakby natchnione życiem chciały pójść w figlarny taniec-poplątaniec, Mała, jakby z natchnieniem cichutko zapytała:
- o kim mówiłaś wcześniej? Kto ma wrócić? - Odsunęła się i spojrzała mi w oczy. Znów intensywna zieleń. Zapewne była tego nieświadoma, ale tym spojrzeniem napierała na mnie. Cała czekała na odpowiedź.
- oh Skarbie,przestań się tym martwić - powiedziałam, ale Małą nie zadowoloła ta odpowiedź.
- chodzi o mamę, prawda? - spytała cicho, jakby innym głosem. Spuściła nieznacznie głowę. Krótkie włoski zaleciały na jej twarzyczkę jakby znów dotknięte iskrą życia chciały otulić ją jak tylko mogły.
- Maleństwo... - zaczęłam delikatnie, ale ona potrząsnęła przecząco głową.
- Słonko... - byłam zła na siebie, że w ogóle zaczął się ten temat. Stratę matki Mała stale przeżywała, a mnie cały czas trawił ogień smutku i złości. Smutku - bo nie mogłam w pełni zastąpić jej mamy. Złości - bo byłam wściekła na to, że nas zostawiła. Czasem bałam się, że ta złość zmieni się w nienawiść. Jeśli będę nienawidzieć Mała to odczuje, a nie chcę, by odemnie uczyła się tak złych emocji. Teraz jestem odpowiedzialna za nas dwie. Nie mogę tego zapominać. A niezależnie od wszystkiego każdy jest tylko człowiekiem.
Mała tuliła się do mojej piersi, zaczęłam delikatnie gładzić jej włoski. Po chwili podniosła główkę i spojrzała się na mnie. Niewiele brakowało, żeby łzy, które tak dzielnie zatrzymywała pociekły po jej zaróżowionych policzkach. Patrzyła tak na mnie przez chwilę. Jej oczy drżały z nadmiaru łez,ale ona starała się nad tym zapanować.
- uwolnij to Skarbie - pociedziałam cicho, a tuż po moich słowach zamrugała. Tak obfite łzy zalały w ciągu chwili tak drobną buzię. Przytuliłam ją mocniej i wróciłam do głaskania, a w duchu przysięgłam sobie, że nigdy nie spowoduję takiego stanu u Małej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
memento
Administrator



Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 2086
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 3 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ja mam wiedzieć

PostWysłany: Śro 11:25, 10 Lis 2010    Temat postu:

Sporo drobnych błędów. To jest wstęp do czegoś większego? Jeśli nie, to z treścią słabo, ot opis zwykły.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roxanna




Dołączył: 14 Lis 2007
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żagań

PostWysłany: Śro 20:53, 10 Lis 2010    Temat postu:

tak, to nie jest koniec.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roxanna




Dołączył: 14 Lis 2007
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żagań

PostWysłany: Pon 20:10, 15 Lis 2010    Temat postu:

***

- Maleństwo! Wróciłam już!
- Chodź tutaj szybko Siostrzyczko! - zawołała Mała. Domyśliłam się, że jest w salonie. Zdjęłam pośpiesznie kurtkę i buty, i poszłam do niej. Kiedy weszłam do pokoju ogarnęło mnie zdziwienie. Przy największym oknie w pokoju stały chyba wszystkie kwiaty z naszego domu. Mała siedziała wśród nich w swojej zielonej sukience. Światło wpadające przez okno skupiło się na tym specyficznym ogrodzie. Jasne włoski Małej magicznie się mieniły. Siedziała wpatrując się w okno. W pewnej chwili obróciła się, podniosła się i podbiegła do mnie. Chwyciła mnie mocno za rękę i prosząco spojrzała mi w oczy.
- Siostrzyczko pomóż mi przynieść tą dużą paproć z kuchni - pociągnęła mnie za rękę do siebie - tylko jej nie mogłam przynieść. - Bardzo zdziwiło mnie to zachowanie. Tym razem to ja nie rozumiałam.
- Ale Kochanie, dlaczego to zrobiłaś?
- Mówiłaś, że mama lubi kwiaty.
- Ale co to ma do tego...?
- Może jak z ulicy zobaczy kwiaty w naszym oknie to wróci do nas...- Dotarło do mnie. Uderzyło i znokautowało. A zieleń oczu Małej znów była intensywna. Patrzyła na mnie tymi niewinnymi oczkami. A potem znów pociągnęła mnie za rękę.
- No chodź... pomóż mi z tą paprocią... - Co miałam zrobić? Pozwolić jej żyć dalej z nadzieją, że matka wróci? Czy powiedzieć jej prawdę i złamać jej serduszko? Jeśli pozwolę jej nadal w to wierzyć, kiedyś i tak pozna prawdę. I wtedy też bedzie cierpieć, kto wie, czy nie bardziej. Podciąć tę łodyżkę i dbać bardziej o roślinkę, by rana zasklepła, a łodyżka wyrosła z innego miejsca, w innym kierunku? Przecięty fragment zawsze będzie śladem. Co mam zrobić? Co będzie lepsze dla Małej?
- Kochanie... chodź na spacer do parku, co?...
- A jak mama zobaczy kwiaty i przyjdzie jak nas nie będzie? - kucnęłam przy niej i przytuliłam ją do siebie. Mała widocznie całą sobą wierzyła, że matka kiedyś wróci. Delikatnie zaczęłam ją głaskać.
- Mama dziś nie przyjdzie - starałam się wybrnąć
- A kiedy przyjdzie?
- Jutro - Mała spojrzała na mnie
- Naprawdę?
- Tylko Kotku, kiedy rano wstaniesz, stwierdzisz, że jutro będzie kolejnego dnia. A kiedy kolejnego dnia rano się obudzisz, okaże się, że nadal nie nadeszło jutro.
- Nie rozumiem...
- Ja też nie Skarbie...

***

- Siostrzyczko! Sio-strzy-czko! - usłyszałam wołanie Małej. Tuż za jej zniecierpliwionym głosem dobiegły do mnie jej małe zniecierpliwione nóżki. Wdrapała się na krzesło obok kuchennego blatu, na którym właśnie kroiłam warzywa na sałatkę.
- Co się stało Szkrabie? - spytałam puszczając do niej oczko
- Siostrzyczko, musimy iść na pocztę!
- Na pocztę? A po co?
- Zrobili błąd w książce telefonicznej! Nie ma tam naszego numeru!..
- Jesteś tego pewna?
- Tak...
- Ale Kotuś, wszyscy nasi przyjaciele mają nasz numer, wiedzą jak się z nami skontaktować. - uśmiechnęłam się i podałam jej trochę pomidorów. Mała mimo że bardzo przepada za pomidorami wzięła talerzyk i beznamiętnie nabiła kawałek pomidora na widelczyk, i zawiesiła na nim wzrok. Posmutniała. Znów w oczach pojawiła się mocna zieleń. Mała musiała znów myśleć o matce...
- Maleńka, a może pójdziemy dzisiaj do miasta na zakupy? Chcesz?
- Możemy iść... - Mała zjadła i mruknęła, że idzie pobawić się lalkami. Nadal była smutna. Zamilkła. Widziałam to wyraźnie. Czy Mała bała się mi o czymś powiedzieć? Zawsze była ze mną szczera, nie miała przedemną tajemnic. Kiedy coś ją trapiło mówiła mi o tym. Co się stało teraz?..
Kiedy skończyłam przygotowywać sałatkę zajrzałam do jej pokoiku. Tak jak mówiła bawiła się lalkami. Zapukałam lekko we framugę drzwi. Mała spojrzała na mnie.
- Mogę wejść?
- Tak
- Kochanie, co się dzieje, co? - podeszłam do niej i ją przytuliłam. Odłożyła lalkę i wtuliła się we mnie.
- Mama nie zadzwoni ani nie przyjdzie, prawda?
- Obawiam się, że tak Maleńka...
- I to nie jest wina tego, że nie ma naszego numeru w książce telefonicznej, prawda?
- To nie jest powód, masz rację...
- Kocham Cię Siostrzyczko... Ty zawsze powiesz mi prawdę... - spojrzała na mnie. Znów łzy przebiegły po jej twarzyczce. Było ich więcej niż zwykle i były smutniejsze niż ostatnio. Jej oczy były przeraźliwie smutne. Chociaż... jak można doprowadzić do takiego stanu, gdy łzy niewinnego dziecka są właściwie na porządku dziennym?! Objęła mnie malutkimi rączkami i zachlipała
- Ja Ciebie też kocham Maleństwo, bardzo, bardzo, bardzo - po każdym "bardzo" całowałam Ją delikatnie w główkę - bardzo, bardzo mocno. Nie płacz proszę.
- Nie mogę nie płakać. Moje serduszko jest chore. Czy muszę iść do lekarza? Bardzo mnie boli, ale nie chcę iść do lekarza, boję się...
- Nie musisz iść do lekarza Skarbie
- A muszę leżeć w łóżku cały dzień?
- Nie musisz Kochanie.
- A będę musiała brać pastylki? - już miałam odpowiedzieć, że nie, ale nagle wpadłam na pomysł. Nieco wahałam się, ale zdecydowałam się zaryzykować.
- Pastylki trzeba będzie brać. - powiedziałam poważnym tonem. Mała spojrzała na mnie zaczerwienionymi oczkami, otarła rączką łezki, które zawisły jej na policzku i zapytała:
- A będą gorzkie jak pastylki na ból brzuszka?
- Nie, te leki będą słodkie.
- O... - smutek powoli zaczął ustępować rosnącemu zainteresowaniu.
- I będziesz musiała dużo czasu spędzać na dworze z innymi dziećmi.
- A nie zarażę ich? - spytała przestraszona.
- Nie. Ale nie mozesz innym mówić o pastylkach.
- Nie będę, obiecuję! - wyciagnęła z kieszonki chusteczkę z wyhaftowaną konwalią i wydmuchała swój malutki nosek. Potem wtuliła się we mnie i zasnęła. Mała nie wiedziała o jakich pastylkach mówię. Musiała dziwić ją ta niecodzienna terapia, ale jako wzorowy pacjent obiecała w końcu stosować się do zaleceń.

***


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lestat_de_Lincourt




Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:11, 15 Lis 2010    Temat postu:

Nie przemawia do mnie, takie dialogi same... wole jednak standardowo, z opisami ;/

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roxanna




Dołączył: 14 Lis 2007
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żagań

PostWysłany: Pon 22:55, 15 Lis 2010    Temat postu:

***

Kilka dni później kiedy Mała bawiła się na podwórku z innymi dziećmi wymknęłam się do sklepu na małe zakupy. Kupiłam drobne cukierki w metalowej puszce, które sama pamiętałam z dzieciństwa. W domu zdjęłam z nich naklejkę, więc byłam już spokojna, że Mała się nie zorientuje. Położyłam je do apteczki i zaczęłam przygotowywać posiłek dla Małej. Dochodziła piąta po południu, a to był czas jej podwieczorka. Wyjrzałam przez okno, słońce nadal przyjemnie grzało, a dzieci skakały przez skakankę. Wesołymi głosami odliczały kolejne skoki rudowłosej dziewczynki. Każdy kolejny skok był coraz głośniej akcentowany, niektóre dziewczynki zaczęły kibicować koleżance.
- Dwadzieścia sześć! - i dziewczynka skusiła. Ale nie przejęła się tym, wesoła pomachała do swojej mamy, która także przyłączyła się do kibicowania córce.
- Mamo, widziałaś? - krzyknęła rudowłosa.
- Tak, brawo! - odpowiedziała matka i schowała się w oknie. Dzieci szybko rozkręciły od nowa skakankę, ale Mała tęsknie spojrzała w nasze okno. Mimo odległości jaka nas dzieliła zobaczyłam to. Tę zieleń. Nagle uśmiechnęła się i pomachała do mnie. Czyżby mi się zdawało? Czy po tych wszystkich sytuacjach w Małej widzę już tylko cierpienie i tęsknotę? Przecież to dobre dziecko, bawi się jak inni, ma swoją małą planetę i własne kolorowe marzenia. Chociaż czasem ubiera się w smutkowy płaszczyk, to jest to po prostu dziecko...
Kroiłam bagietkę na małe krążki, tak jak lubiła moja siostrzyczka. Zwykle to ja szykowałam jej cały podwieczorek, ale tego dnia rano kazała mi zawołać się i poczekać z przystrajaniem kanapeczek. Nie chciała zdradzić co kombinowała, ale bardzo mnie to ciekawiło. Kiedy posmarowałam ostatni krążek masłem otworzyłam okno i zawołałam Małą. Ta szybko pożegnała się z dziećmi i pobiegła do domu. Z odgłosów jakie usłyszałam na korytarzu doszłam do wniosku, że Maleństwo wskakiwało na co drugi schodek i już po chwili uradowane, i zmachane stanęło w drzwiach. Z rozczochranymi włoskami i zarumienionymi policzkami wyglądała uroczo, a w jej oczach paliły się wesołe iskierki.
- Umyj rączki Kochanie - powiedziałam i zaczęłam wyjmować z lodówki produkty do kanapek. Maleństwo szybko wykonało swoje zadanie, swoją drogą bardzo dokładnie i stanęło przedemną. Podparła się rączkami o swoje boki, zadziornie się uśmiechnęła i powiedziała:
- Wszystko tak jak mówiłam rano?
- Tak jest! - zameldowałam, czym wywołałam śmiech, który pięknie zabrzmiał w całym domku. Maleństwo przytuliło mnie mocno, dało całusa w nos i spojrzało na mnie.
- To na co czekamy? Usiądź obok mnie, to coś Ci pokażę. - Jak powiedziała, tak zrobiłam. Maleństwo najpierw obejrzało co przygotowałam do kanapek, po czym wzięło wielki plaster żółtego sera i wycięło z niego koło i kilka paseczków. Przysunęła do siebie jeden bułkowy krążek i z kawałków sera ułożyła słońce. Robiła to bardzo starannie, a kiedy skończyła, oświadczyła:
- To jest słońce, które będzie ogrzewać nasz kosmos.
- Nasz kosmos? - Spytałam zdziwiona. Maleństwo położyło kanapkę-słońce na środku duzego talerza, jaki wcześniej przygotowałam. Przysunęła do siebie drugi krążek. Chwile milczała, ale w końcu usłyszałam:
- za chwilę zrozumiesz. - Na drugim krążku ułożyła mały listek sałaty i plasterek pomidora. Położyła go obok pierwszej kanapki. - To jest pierwsza planeta. - przysunęła do siebie kolejny krążek i go przyozdobiła plastrem białego sera. Z miną najwybitniejszego kucharza świata ujęła między swoje paluszki troszkę soli i posypała nią białą kanapkę. Odłożyła go obok krążka-słońca, ale pod krążkiem-planetą. Na różne sposoby przyozdobiła jeszcze kilka krążków i każdy ułożyła możliwie blisko kanapki-słońca. Kiedy były już wszystkie kanapki gotowe, zaczęła bez słowa odkładać produkty do lodówki. Usiadła potem obok mnie i przysunęła do mnie talerz. - czy już mnie rozumiesz? - spytała. Nie, nie rozumiałam, co chce do mnie powiedzieć przez swoje kolorowe kanapki. Nic konkretnego nie przychodziło mi do głowy. Spojrzałam na nią miną nieprzygotowanego do lekcji ucznia i przyznałam się:
- Nie rozumiem Maleńka - na co ona odpowiedziała poważną miną przez chwilę, a potem roześmiała się serdecznie.
- Siostrzyczko! To Ty - powiedziała wskazując na krążek-słońce - a to ja - tu pokazała na resztę kanapek. - Nieważne czy jestem wesoła, czy smutna Ty zawsze jesteś ze mną. - Wzruszyło mnie to jej wyznanie, którego nie spodziewałam się nigdy z ust Małej. Tak bardzo cieszyła mnie myśl, że Mała dostrzega to, że jestem przy niej. Ale to nie był koniec wyznania. - Zawsze mnie bronisz, dlatego ja teraz też będę bronić Ciebie, wiesz? Krysia opowiadała mi o takiej pięknej bajce, gdzie dwie siostry broniły siebie razem. I miały takie... noże i tarcze...
- Noże?
- Zapomniałam jak się nazywały... Ale były takie duże i takie ostre, że za jednym zamachnięciem ścinały kilka słoneczników! A przecież słoneczniki są takie duże...
- A może to były miecze?
- Tak! Dokładnie tak! Opowiem Ci dziś tą całą bajkę na dobranoc, dobrze? Proszę - spojrzała na mnie prosząco. - Dziś to ja chcę Ci opowiedzieć coś do snu...
- Dobrze Kochanie, opowiesz mi. A teraz zrobię herbatkę, dobrze? - Mała rozpromieniła się w uśmiechu.
- Dobrze! A ta bajka jest bardzo długa, nie zaśnij jak będę ją opowiadać, obiecaj.
- Obiecuję Słonko.
- Ty jesteś moje Słonko Siostrzyczko - powiedziała Mała i zatopiła swoje małe białe ząbki w krążku z serkiem i papryką. Wesoło machała nóżkami, kiedy jadła i spoglądała raz na mnie, a raz na obrazek na kalendarzu, na którym była piękna łąka. Kiedy postawiłam przed nią kubek parującej herbaty oczarowana wyszeptała
- Siostrzyczko... zobacz... to duch roślinki, z której jest herbata wesoło tańczy...
- Widzisz jaki jest zwinny?
- Tak... Jest piękny, prawda?
- Tak, to prawda. To najpiękniejsza baletnica na całym świecie.
- Myślisz, że przeskoczyłby przez skakankę dwadzieścia siedem razy jakby umiał skakać? - Najpierw Mała rozśmieszyła mnie tym pytaniem. Potem dowiedziałam się, że dwadzieścia sześć przeskoków przez skakankę to podwórkowy rekord, a Mała, chociaż ćwiczy najwięcej przeskoczy siedem razy. Ale nie martwi się tym, bo jak to mówi "kiedyś skoczę osiem razy, potem dziewięć i kiedyś przeskoczę nawet sto razy, zobaczysz!". A, i rudowłosa dziewczynka to Misia, i ma w oczach rybki.

***

Po podwieczorku Mała chciała coś narysować, ale zatrzymałam ją na chwilę w kuchni. Wczułam się w rolę poważnej kobiety i kazałam jej poczekać, a sama poszłam po tabletko-cukierki. Mała czekała na mnie wyraźnie zdziwiona.
- Czy coś się stało? - spytała
- Nie Kochanie, pora na pierwszą pastylkę.
- Na pewno nie będą gorzkie...?
- Na pewno. - powiedziałam i otworzyłam pudełeczko.
- Jeeeejku, ale ich dużo! Muszę zjeść wszystkie?
- Jedną dziennie Kochanie, codziennie po podwieczorku.
- A jak długo będę je brała..?
- Do końca tego pudełka. - Mała była nieco nieufna, sięgnęła po pastylkę i dokładnie ją obejrzała.
- Ale na pewno nie są gorzkie?
- Nie Skarbie, są słodkie.
- A skąd wiesz?
- Hm... Kiedyś sama je brałam.
- A pomogły Ci?
- Tak.
- A dlaczego?
- Bo to są zdrowe tabletki.
- Ale nie są gorzkie..? - Spojrzałam na nią nieco groźnie. Już trzeci raz pytała mnie o to samo. Widocznie zrozumiała moje spojrzenie i nie przedłużając wzięła tabletkę do buzi. Po chwili uśmiechnęła się. - Na prawdę są słodkie!
- A Ty mi nie chciałaś wierzyć - zaczęłam się z nią przekomarzać.
- Oj Siostrzyczko, nie gniewaj się!
- Nie gniewam. A co chcesz dziś rysować? - Mała spojrzała na obrazek z kalendarza.
- Dziś narysuję łąkę. I dużo kwiatów, i słoneczników. - Udałyśmy się do pokoju przygotować stół do rysowania. Ja przyniosłam duże kartki, a Mała wszystkie kredki i mazaki, i farby. Ja przygotowałam pędzle, ale kiedy z nimi wróciłam Mała wpychała pod tylne nogi stołu książki.
- Maleństwo, co Ty robisz?
- Niiiic, pomóż mi. Nie widziałaś, że malarki mają krzywe stoły do malowanek? - kreatywność tego dziecka zawsze będzie mnie zaskakiwać. Zawsze, gdy wpada na taki pomysł rodzi się we mnie niesamowita czułość, ale i pewna smutna myśl - ja nigdy nie widziałam świata tak jak ona. I trochę tego żałowałam.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lestat_de_Lincourt




Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 11:48, 17 Lis 2010    Temat postu:

Zastanawiałaś się jakby to wyglądało, gdyby zrobić z tego typowe opowiadanie, z opisami - świata, ludzi, zachowań, miast po prostu dialogu? Wydaje mi się, że i w odbiorze byłoby to przyjemniejsze, i przy samym czytaniu. No, chyba że chcesz to właśnie tak stylizować, wtedy te nikłe wtrącenia narratora można by całkiem wywalić, bo już nie wiadomo, jak ma się patrzeć na ten tekst.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roxanna




Dołączył: 14 Lis 2007
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żagań

PostWysłany: Śro 22:10, 17 Lis 2010    Temat postu:

Szczerze mówiąc Lestat (mogę tak skracać Twój nick?) to narazie coś w stylu szkicu. Oderwane z kontekstu sytuacje, które coś wyjaśniają, ale nie do końca. Wstawiam, bo chcę się zorientować jaki może być odzew na taki tekst, przyznaję, że dawno nie skupiałam się na żadnym tak jak na tym, a w bliżej nieokreślonej przyszłości chcę te fragmenty zebrać, poprawić, coś dopisać, z czegoś może zrezygnować, a tak całkiem ogólnie to po prostu wziąc się za to porządnie. Smile

EDIT: aha i zapomniałabym - chcę tu uniknąć opisów miasta, okolicy, środowiska życia dziewczyn. W tym opowiadaniu chcę skupić się tylko i wyłącznie na rozterkach Małej, i tym jak sobie z tym radzi relacjująca wszystko bohaterka.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Roxanna dnia Śro 22:14, 17 Lis 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lestat_de_Lincourt




Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:36, 17 Lis 2010    Temat postu:

Mów mi Soba, najlepiej Wink
Odzew - moim zdaniem - był by dużo lepszy, gdyby bardziej "poprawnie" to wyglądało (mówię ze swojej perspektywy).

Co do edita - niby ok, ale takie suche dialogi i ciągłe o tym gadanie nudzą po jakimś czasie. Trzeba się choć na chwilę od tego oderwać, a ten tekst na to nie pozwala.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Roxanna




Dołączył: 14 Lis 2007
Posty: 57
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Żagań

PostWysłany: Czw 8:25, 18 Lis 2010    Temat postu:

Soba, wiem co masz na myśli, dlatego planuję jakoś tak rozegrać ten tekst, żeby mi ktoś nie zasnął po pierwszych stronach Very Happy Pewne drobne kroki już w tym kierunku poczyniłam, np Mała dość szybko zorientowała się po swoich naiwnych próbach, że matka nie wróci. Coś dalej się będzie działo, niekoniecznie w tym stylu jak to jest teraz.
Swoją drogą chcę w ten tekst wpleść drugie dno. Właściwie już ono tam poniekąd jest, ale raczej nie jest widoczne na pierwszy rzut oka. Zresztą, ja nie mogę obiektywnie stwierdzić, czy dobrze je tam wplatam, bo ja po prostu o nim wiem x)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Lestat_de_Lincourt




Dołączył: 01 Cze 2010
Posty: 160
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 12:51, 18 Lis 2010    Temat postu:

No chyba nie wiesz co mam na myśli, wnioskuję po tej wypowiedzi Wink To, że będzie się działo dużo i różnych rzeczy nie znaczy wciąż, że dialog męczy... Bardzo męczy.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Akinari




Dołączył: 23 Paź 2009
Posty: 213
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 18:46, 20 Lis 2010    Temat postu:

Zgadzam się z przedmówcą - zdecydowanie męczą. Musiałam się trochę przymusić, żeby dokończyć czytanie tego opowiadania, tj. tego fragmentu opowiadania. Rozumiem, że chcesz się skupić na uczuciach, ale nawet czytając coś, powiedzmy na przemyślenia, nie można zapominać o tle. Nawet w tworzeniu przeżyć wewnętrznych bohaterek można tak zmanipulować owym tłem, że będzie ono wyrażało więcej niż po prostu wypowiedziane słowa.
A tak poza tym to okropnie irytuje mnie pisanie 'kochanie', 'słoneczko' wielką literą.
No i gdzieś tam spostrzegłam błędy stylistyczne i interpunkcyjne, ale najzwyczajniej w świecie nie chce mi się ich teraz szukać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Pisarskie podziemie Strona Główna -> Opowiadania Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1