Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
dodik29
Dołączył: 17 Cze 2009
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Nie 14:31, 21 Cze 2009 Temat postu: Uwięziony we własnym umyśle |
|
|
Jest to tylko mój wymysł fantazji doprawiony zlepkami wspomnień i przeżyć. Opowiadanie napisane w stylu młodzieżowym,
jest "lekkie" w odbiorze, zawiera wulgaryzmy i potoczne określenia. Tekst nie zawiera niczyich opinii oraz poglądów i nie ma na celu ich zmienienie.
Czeeeeeeeeść.
Jestem Piotr Niewiadomski mam 16 lat. Nie jestem wysoki, nie noszę okularów, nie jestem bogaty, ani teź nie przyciągam jakoś specjalnie swoim charakterem. Biała, luźna bluzka, dżinsy po przejściach i chińskie, czarne trampki, które kiedyś spotkały się z buldogiem - założone.
To był mój jeden z pierwszych dni w szkole w tym roku szkolnym. Stałem sam na korytarzu, otoczony wirem migających świateł i tłumem gapiów wyszczerzających zęby..Kac wyżerający mnie od środka już dawno strawił mój "musk".
Światło leniwie wlewało się na korytarz olbrzymimi oknami. Rozmowy, szmery, setki ludzi i łagodna atmosfera Na codzień widzi się lepsze rzeczy i miejsca, no ale co zrobić.. nienawidze szkoły, jaka idealna by ona nie była. Po imprezowym weekendzie czujesz się naprawdę zagubiony. Nie wiesz gdzie iść, którędy, a tymbardziej po co. Podążasz drogą do nikąd..Uczucia same się ze sobą kłucą. Pamiętasz tylko swoje pierwsze piwo i kolejny rozpalający wschód słońca. Prawdziwej reszty nigdy się nie dowiesz, bo zawsze ktoś coś zmyśli i dopowie.
Szatan chciał by klasa, w której odbędzie się pierwsza lekcja była na samej górze tego zatrzymanego w czasie miejsca. Nie miałem najmniejszego zamiaru tam powędrować. Tylko przyjaciele trzymają mnie tu jeszcze - nic więcej. Uznałem, iż lepjej przeczekać "zagrożenie" na korytarzu wtapiając się w tłum. Zadanie na pozór banalne stało się znacznie trudniejsze, przez ubranie uwalone Sobieskim i winem, którego plamy mogłyby wiernie zastąpić kamizelkę odblaskową. Zapasy tabaki o smaku wiśni lada dzień się skończyły - już nie było.. humor mi przez to nie dopisywał. Pół życia spędzałem na tego typu "dopalaczach"., a drugie pół spałem.
Co porobić na przerwie? Dobre pytanie. Usiadłem na podłodze i oparłem się o ściane by zbytnio nie naruszać mej podniszczonej równowagi. Zacząłem myśleć o tych wszystkich dziewczynach, akcjach, zdarzeniach, rodzinie.. Wszystkie ty myśli są jakieś "inne". Wogóle do siebie nie pasują. Odczuwam często wrażenie, że nigdy nie miały miejsca. To takie głębokie. Zatracać się we własnych wspomnieniach, zapominać o świecie i żyć we własnym. Kocham moje życie. Sporo rzeczy mi je utrudnia, jednak i tak jest fajnie.
Gapiący się ludzie mnożyli się w oczach. Zaczynało mnie to denerwować. Od zawsze nienawidziałem zbytniego zainteresowania innych osób mną i łatwo wpadałem w szał. Nie potrafię i nie chcę się zmieniać. Taki już jestem.
Drrrrrrrrrrrrrrrrryńńń!!! - zadzwonił szkolny dzwonek.
Ten dźwięk rozwiał wszelkie uczucia, poczym nastał przysłowiowy "ład i porządek". Ludziska wreszcie się rozgromiły zaczynając tysiące rozmów, śpiesząc do klas, zapoominając o całym zdarzeniu i tworząc widok na korytarz wypełniony przegniłymi ławkami i powalająco czystymi kafelkami. Ściany emanowały wszystkimi odcieniami szarości. Taki obraz naprawdę potrafi dobić człowieka.
Negatywne wrażenia znikły w jednym momencie. Właśnie korytarzem kroczyła powolutku sexowna nastolatka. Obcisłe dżinsy, kolczyki w kształcie krzyża, czarna bluza z wydatnym dekoldem i ten biust! Ciśnienie podskoczyło, zresztą nie tylko one bo moja fujarka prawie mi zęby wybiła. Takie laski to rzadkość. Nie wiem czy to był aniołm czy sen czy najzwyklejsza istota płci pięknej. Była wyjątkowa i ja to wiem. To był dobry dzień.
**************
Pip pip... pip pip - dźwięk starego budzika rozlegał się wszędzie.
Obróciłem się na wyrku majacząc coś do siebie. Próbowałem wymacać gdzieś na nocnej szafce sprawcę tego hałasu. Mimo dobrych chęci nie udało się. Uderzyłem w szafkę, która się wywaliła, a budzik pieprznął o ziemię wyłączając się już na zawsze. Usiadłem na łóżku. Moje brązowe oczy były takie niemrawe. Miałem rozczochrane krótkie włosy, na twarzy zadrapania, a w gardle sucho - normalka.
Wczorajszy dzień nie był niezwykły - pomysłałem - Widziałem niezłą dupę, a później to niestety nie pamiętam dalszych szczegółów. Spojrzałem na łóżko. Walały się po nim chusteczki z zaschniętą spermą. Większość z nich pojawiła się z nizowąd pewnie wczoraj. Mama i tak nie będzie się czepiać - rzadko tu wchodzi - stwierdziłem. Zawsze okazuje niezainteresowanie, gdy mam jakickolwiek problem. Przyzwyczaiłem się i uciekłem do swojej krainy.
Wstałem by wyjść ze swojego pokoju przypominającego laboratorium Frankenstein'a. Korytarz był żywcem wyciągnięty z jakiegoś horroru. Długi, pusty - nielicząc jednej szafki, białe ściany, cztery pary drzwi, okno i zejście schodami. Dosłownie wypadłem z pokoju rozbijając się na najbliższym murze. Obróciłem się. Na twarzy widniała zmęczona, ale za to szczęśliwa mina. Uczyniłem parę kroków w stronę drewnianych schodów. Widok się zamazał i rozdwoił jednocześnie.Zachwiałem się próbując zachować równowagę. Próba powiodła się. Powlokłem się wciąż wydłużającym się korytarzem obijając się o ściany i zachaczając o większość drzwi.
Świat był taki zamazany.. ale ja uwielbiałem to uczucie. Wczorajszy dzień musiał być świetny. Żałuje, że nie wiem co dokładnie się stało. Moje życie z reguły jest kolorwe i jak każdy miewam te czarnobiałe chwile.
Prowadząc akademickie życie ciągle brakuje mi kasy. W portfelu trzymam wszelkie niezbędne rzeczy. Parę drobnych, kondony z durexu, działke indyjskiej sativy oraz oczywiście podrobiony dowód. Zgarnąłem ów portfel z półki i ruszyłem niczym na szkoły przetrwania biorąc najbrdziej potrzebny ekwipunek.
Kiedy zszedłem ze schodów, w kuchni nikogo nie było. Rzadkością były spotkania z mamą o tej godzinie w domu.
A właśnie, która godzina? - zadumałem.
Spojrzałem na wiszący zegar w kuchnii, później na ten na komórce a jeszcze później na salonowy zegar z orzecha.
Każdy chodził wedle własnych zasad. Kierując się zdaniem własnego sony ericsson'a k750i uznałem, iż mam jeszcze mnóstwo czasu bo
jest zaledwie 9:12. Lekcje rozpoczęły się o 8:00, więc mam jeszcze czas na spacer. Lubię się spóźniać, w mojej głowie jest mnóstwo sprzeczności i zwyczajnie poranki w szkole są wyjątkowo irytujące. Zwykle żyje w "innym" świecie, masturbując się co wieczór z wyimaginowanymi gwizdami porno i pijąc niewiadomo z kim. Sam się ledwie rozumiem.
****************
Grzało dzisiaj jak cholera. Błękitne niebo i wielkie słońce tuż nad głową. Nie było żadnego problemu by smażyć jajecznice na chodniku. Zielona trawa, brązowe drzewa..wszystko było w pełni życia, kolorowe - jak w bajce. Po uprzednim wróceniu się po plecak, później po książki, a na końcu po klucze do drzwi, ruszyłem pod słońce obierając nieznany, nawet mi, cel tej krótkiej tułaczki. Łaziłem tędy setki razy, ale wszystko się zlewa w jeden spacer. Sąsiedzi wychodzący z domów po gazety już jakoś krzywo na mnie nie patrzyli.Nie byłem ubrudzony alkoholem ani nim nie śmierdziałem. Koszulka idealnie gładka, bez zagnieceń. Dzisiaj byłem innym sobą.
Okolica jest bardzo delikatnie mówiąc śliczna. Sielskie, spokojne przedmieście i mnóstwo parków - wiecie ile tam lasek łazi?! Można tak spacerować samotnie godzinami, a życie i tak płynęłoby niebiezpiecznie szybko. Nawet nie macie pojęcia jaka to magiczna pora - Wtorek 10:00 rano na naszym osiedlu. Ulice jak wyjęte z marzeń. Długie ciągi domów, szerokie chodniki i równiutki asfalt - widok niczym z piekła rodem z American pie.Lubię tak rozmyślać, wtapiać się w marzenia, by następnie je wprowadzać w życie. Jedynym problemem jest, iż one są wyjątkowo wielkie i trudne do osiągnięcia... Wydaje mi się, że jestem typem bardziej samotnika niż osoby towarzyskiej. Mało komu ufam, niektóre opowieści zmyślam i często koloryzuje. Nawet nie zdaje sobie z tego sprawy, ale zawsze izoluję się od wszystkiego. Kocham imprezy, ten klimat i totalny luz. Dzięki alkoholu mogę uciec przed problemami i resztą osób, które krążą w mojej głowie. Może kimś kiedykolwiek byłbym jeśli tylko tak nie zniszczył sobie życia - to wszystko jest takie trudne...
To jest niecała połowa prologu. Kontynuować pisanie w takim stylu? Apropo stylu. Najpierw opowiadanie było napisane w takim śmiesznym stylu, późnie trochę namieszałem, dodałem więcej uczuć i bardziej głębokie zdania. Co zmienić? Co o tym sądzicie? Mówcie, bo ciekawy jestem jaka jest Wazsza opinia.
Pozdro.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Gość
Gość
|
Wysłany: Sob 22:34, 05 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
'bardziej głębokie zdania' to dobry pomysł xP.
Mnie się podoba, chociaż te ostatnie 6 czy 7 linijek tekstu... Za dużo w nich informacji. Chętnie przeczytałabym 'jakiś' ciąg dalszy
|
|
Powrót do góry |
|
|
kelk
Dołączył: 29 Wrz 2006
Posty: 397
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 23:45, 12 Gru 2009 Temat postu: |
|
|
1. Mam nadzieję, że nie utożsamiasz się z własnym bohaterem.
2. Może jestem za stary i zbyt konserwatywny, ale jak dla mnie opowiadanie jest zbyt wulgarne, zbyt dosłowne i zbyt przyziemne (literaturą wysokich lotów bym tego nie nazwał w żadnym wypadku).
3. Zyczę owocniejszych utworów w przyszłości, bo widać, że masz jakiś potencjał.
4. Ad fontes. Nie zapomnij o tym, bo bez podstaw nie zbudujesz sobie pomnika nawet z drewna a co dopiero ze spiżu.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1
|
|