Forum Pisarskie podziemie Strona Główna
->
Książki
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Sprawy Administracyjne
----------------
Sprawy Administracyjne
Informator Kulturalny
Dekalog Użytkownika
Przedstaw się
Epika
Liryka
Dramat
Wydarzenia
Rozrywka
To już było
Fora
Różności
Nasza twórczość
----------------
Wiersze
Książki
Opowiadania
Dramat
Publicystyka
Inne
Archiwum
Twórczość Wydana
----------------
Poezja
Proza
Dramat
Debaty
----------------
"Poetae nascuntur, oratores fiunt"
"Laus alit artes"
"Parcere personis, dicere de vitiis"
"De omnibus dubitandum est"
Ogólne
----------------
Hyde park
Linkownia
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
TmK
Wysłany: Pon 10:07, 20 Cze 2011
Temat postu:
Zbyt długie opisy są nużące i odstraszają.
OSA
Wysłany: Nie 0:02, 09 Maj 2010
Temat postu:
Naprawdę bardzo chaotyczne, ale lubię taki sposób opisywania - jak malowanie. Tu pac, tam pac i kropelka rozsądku. Żółta farba na pędzlu, a czarne słońce na płótnie. Chaos i bałagan splątane wiecznością i przenikające na wskroś kilka kresek, kilka kropek - mała lista zawijasów. Czarna rękawiczka w dłoni, na chwilę - krótka historia życia. Wycinek. Dwa zdania. Trzy kropki i myśl odpływa dalej, by sączyć się pośród tego co było, tego czego nie ma i tego czego nie ma sensu pisać.
Z zastrzeżeń: Przedostatni akapit, ostatnie zdanie - popraw na "kąta widzenia", przypuszczam, że zasugerowałaś się podkreśleniem jakie zaserwowała przeglądarka po skopiowaniu/przepisaniu tekstu i z braku laku dałaś wersję od konta bankowego, ale "kątu" jest podkreślane jako błąd tylko przez "u" na końcu.
Pozdrawiam
niespokojna
Wysłany: Pią 22:07, 13 Lis 2009
Temat postu: Czarna Rękawiczka
um, wystawiam się na wasz odstrzał, pomieszanie z poplątaniem, a to dopiero początki.
a jednak te słowa, to jakaś część mnie, która wreszcie zdecydowała się wyjść.
Niespokojna.
pisane na krótko przed dwoma opakowaniami.
Czarna rękawiczka.
Rozdział pierwszy: „Witaj w świecie chaosu i życiowych pomyłek.’’ wrzesień.
Wiatr dmuchnął raz jeszcze. Czarna rękawiczka uleciała z ręki eleganckiej kobiety, idącej u boku równie eleganckiego mężczyzny. Uniosła idealnie wyregulowane brwi, zaśmiała się sztucznym ‘reklamowym’ śmiechem i podbiegła ją podnieść. Stukot cienkich, lakierowanych obcasików niósł się po wilgotnym betonie. Cieniutką, skórzaną rękawiczkę w ręku trzymała dziewczyna. Musztardowo żółta, wełniana czapka była wciągnięta głęboko na dredy- prawie, że w białym odcieniu blond. Palce lekko pożółkłe od ciągłego palenia fajek, paznokcie poobgryzane do krwi. Cera blada, lekko poszarzała. Oczy wielkie, szare i podkrążone. Fioletowe sińce w kształcie podków widoczne były z daleka. Zacisnęła cienkie usta i podała rękawiczkę oniemiałej kobiecie. Obróciła się na pięcie, szurając znoszonymi glanami, podbiegła na róg ulicy i usiadła na chodniku. Kobieta powoli wracając do zniecierpliwionego towarzysza, zerkającego co jakiś czas na zegarek obejrzała się przez ramię. Widziała, że dziewczyna jest zmarznięta, wychudzona. Spierzchnięte usta przesuwały się w tę i z powrotem po zardzewiałej harmonijce, obok na chodniku leżała puszka na datki. Było ich niewiele. Elegancka blondynka już miała iść, gdy do jej uszu dobiegły znajome dźwięki. Odwróciła głowę raz jeszcze. To ta albinoska wygrywała starą piosenkę, którą do poduszki śpiewała jej mama. Szybkim krokiem podeszła i zaczęła uważnie słuchać, tak dawno nie słyszała tej melodii. Kiwała się powoli pozwalając by fala ciepła ogarnęła całe jej ciało. Dredowata nagle przerwała, i spojrzała podejrzliwie na kobietę. Uśmiechnęła się ona ciepło, wyciągnęła dwudziestkę z portfela i podała nastolatce.
- Proszę, kup sobie coś ciepłego do jedzenia.- odeszła, stukocąc obcasikami po schnącym bruku i przepraszając bardzo zniecierpliwionego mężczyznę.
Godziny ciągnęły się leniwie, jak zwykle w takie zimno. Anna miała wrażenie, że tyłek przymarza jej do chodnika, lecz dzielnie grała dalej. Chłodne jesienne słońce oświetlało jej bladą twarz, jeszcze bardziej uwydatniając sińce i zadrapania na skórze. Po samym jej wyglądzie wnioskowało się, iż nie ma łatwego życia. Obok niej miastowe ptaki dziobały, co się dało z chodnika. Nakruszyła im kawałeczek swojej kanapki. Około godziny ósmej, jakby wszystko się rozkręciło i nabrało rozpędu. Na ulice Wrocławia wyjechało więcej samochodów, liczniejsze tramwaje pędziły po szynach, rozwożąc ludzi w różne strony miasta. Miasto budziło się do życia, wystawiając ku światu zalaną jesiennym słońcem, rozdrażnioną, spoconą twarz.
Zaraz, chwila. Zróbmy kolejny akapit i na chwilę przerwijmy. Zapewne zapytacie, kim jestem? Cóż, prowizorycznie mogę przedstawić się jako Roznosiciel ulotek. Co może Cię obchodzić ile mam lat, jaki jest kolor moich włosów, brwi? No dokładnie. Masz to gdzieś. Przeczytałbyś to tylko z tego cholernie wygodnego przyzwyczajenia. Bo przecież w każdej dobrej książce jest bohater i dokładny jego opis. Mam nadzieję, że zbytnio nie rozczaruje Cię fakt, iż tutaj to pominę. Nie pytaj, wypowiesz tylko zbędne słowa, to też nie jest potrzebne. No dalej, przyznaj mi racje, przecież dokładnie tak jest.
Wracajmy z powrotem. Ale tylko na chwilę.
Dźwięk się załamał i zamilkł. Po chodniku przeszło jeszcze kilka par butów i róg ulicy był pusty. Na ziemi nie było puszki z datkami. Kojąca melodia umilkła.
Zapytałbym: jak to jest kiedy ból w płucach próbuje przerwać trans? Kiedy uczucie rozerwania jest silniejsze od Ciebie? Gdy oczy nie widzą nic poza rozległą ciemną równiną; płaską jak kartka papieru; pełną płonących krzewów. Uśmiechasz się, być może ironicznie,
myśląc: -‘Więc to jest ten raj?’- i padasz na ziemię dusząc się gęstym dymem. Powiedziałabyś jak to jest? Gdy oczy wciskają się głęboko w oczodoły, a do ust wpadają grudy świeżej cmentarnej ziemi? Powiedziałabyś; tonem ociekającym ironią.
- Cholernie dobrze.
To taka smutna prawda o Tobie, droga Anno, o przerażających oczach, zakurzonych paznokciach, niespełnionych snach. Napisałem już zbyt dużo. Ale to dopiero początek. Coś jak prolog w jednej z książek leżących na górnych półkach.
Chaosu ciąg dalszy;
Blond loki; ułożenie ich kosztowało wiele godzin wysiłku, w nieładzie porozrzucane po ziemi. Metaliczny szczęk nożyczek. Na stoliku leży na wpół opróżniona butelka drogiego wina i kieliszek ze śladami krwawo czerwonej szminki na obrzeżach. Łzy płyną delikatnym strumieniem po porcelanowo-białej twarzy, zataczając łuki na idealnych kościach policzkowych, rozmazują tusz do rzęs. Zadbana kobieca dłoń mocno ściska czarną, skórzaną rękawiczkę.
Chaotycznie to trochę przedstawione. Pomyśl teraz przez chwilę, oderwij wzrok od ekranu. Zaparz sobie herbatę, zrób cokolwiek. Może kiedyś to uporządkuję, na razie nie widzę sensu. To tylko taka pisanina w kilku osobach naraz. Zaczyna mi się tu podobać; literacki świat pełen drukowanych liter, faktów, wymysłów. Pikanteria i słodkości.
Z całym szacunkiem, ale mam Cię gdzieś.
Roznosiciel ulotek.
Mdły zapach, bliżej nieokreślony, poranną mgłą pod niebem. Tam gdzie kończy się to, co wydawać mogłoby Ci się ludzkie. Wysuszona, przez jesienne słońce kość, może ludzka może nie. Co prawda, wygląda jak piszczel, niemożliwe? Jednak prawdziwe, cholernie rzeczywiste. W co czystszych kałużach pływają brudno-pomarańczowe liście, irytujący ich chrzęst pod stopami. Nie bój się, idź dalej, kilkadziesiąt metrów betonowej płyty pod twymi stopami. Pęknięcia na chodniku; w kilkunastu miejscach. Promienie słońca tu nie docierają, policyjne koguty zwykle cichną szybciej niż się włączyły. Wystarczy poręczny pistolet i wprawna ręka. Brak sumienia, pomyślisz, Twój sposób rozumowania jest surrealistyczny choć, właściwy. Słyszysz chrupot szkła pod stopami? Czujesz, że jeszcze chwila i, mówiąc slangiem ‘puścisz pawia’? Idź dalej, wiem, że przeraża Cię ten Dom. ‘’Chwila, jaki Dom?!’’ Soczyście zielony bluszcz, pięknie kontrastuje z wyblakłą cegłą, czyż nie? Pewnie chodziło o to, że wygląda jak ruiny. Niekoniecznie, to kwestia gustu i odpowiedniego kontu widzenia.
Atrament się leje, leje się strumieniami, plami już i tak brudne palce. Granat, wszędzie granatowy kolor. I ból. Rozrywający, rozszarpujący od środka ból. Zacisnęła mocniej oczy, obramowane białymi rzęsami. ‘Bo kochać, to żyć niebezpiecznie’ natrętnie niczym mucha, idea w głowie, złota myśl na następne godziny. Gołębie pióra, rozsypane po podłodze, parę martwych szczurów. Przyjemna do sportretowania martwa natura. Pękające szwy, srebrny guzik. Przyśpieszone tętna, jedno wystraszone drugie podniecone. ‘Tania do wynajęcia od zaraz’. Nagie łydki zaplątane w szare prześcieradło, i szybki tupot bosych stóp. Zabrała wytarte dżinsy, w biegu założyła koszulkę i kurtkę. Uciekła, w samą porę by trafić w objęcia krwistego wschodu słońca. Znaki charakterystyczne? - zrozpaczone, puste oczy. Na żółte pokrywy śmietnika powoli wpływały słoneczne promienie, zielony balonik poddający się sile lekkości wznosił ku czystemu niebu. Tego teraz pragnęła, odlecieć być próżnią, niebytem. I bury kot, najspokojniej na świecie czyszczący futerko, najwyraźniej był zadowolony z przebiegu własnego życia.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1
Regulamin