Forum Pisarskie podziemie Strona Główna
->
Opowiadania
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Sprawy Administracyjne
----------------
Sprawy Administracyjne
Informator Kulturalny
Dekalog Użytkownika
Przedstaw się
Epika
Liryka
Dramat
Wydarzenia
Rozrywka
To już było
Fora
Różności
Nasza twórczość
----------------
Wiersze
Książki
Opowiadania
Dramat
Publicystyka
Inne
Archiwum
Twórczość Wydana
----------------
Poezja
Proza
Dramat
Debaty
----------------
"Poetae nascuntur, oratores fiunt"
"Laus alit artes"
"Parcere personis, dicere de vitiis"
"De omnibus dubitandum est"
Ogólne
----------------
Hyde park
Linkownia
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Alojzy.G.Cłopenowski
Wysłany: Pon 8:40, 10 Maj 2010
Temat postu:
Fantastyczne. Po pierwsze kto używa słowa "marazm" automatycznie spisuje się na pozytywną opinie. Nie wiem dlaczego, ale coś jest w tym słowie takiego och i ach. Po drugie chciałbym posługiwać się z taką łatwością słowami, lawirować od zdania do zdania. Dla mnie bomba. Uśmiałem się. Podobało mi się. Cholibka... szef mnie przyczaił. Ale mi się nie chce pracować, a teraz muszę...bleh...
OSA
Wysłany: Nie 23:54, 09 Maj 2010
Temat postu: Artysta DUPA (dla żartu)
NIC, NIC, NIC. Dziura. Epitafium bezsilności i marazm. Nic nie było tak jak miało być. Nie na tym pustym padole mającym spełniać wszelkie oczekiwania rozkojarzonego Artysty o błędnym wzroku, którego dzieło trafiło na niezwykłą wystawę żywych eksponatów w galerii ortodoksyjnych wyznawców kiczu, szpanu i autodestrukcji, na którą tłumnie ściągały rzesze fanów ze wszystkich większych miast; w których ulotkarze, na rogach największych ulic, zarabiając koma dwanaście groszy od rozdanej sztuki, wciskali ulotki w ręce Bogu ducha winnych przechodniów lub rozwieszali cudaczne plakaty o przeróżnych sekwencjach liter. I tak oto rozkojarzony Artysta o błędnym i jakże mętnym wzroku stał się sławny, a jego imię i nazwisko ukryte pod wiele znaczącym pseudonimem artystycznym o szumnej nazwie DUPA, głoszone było w wielkim świecie i obracane na językach dziesiątek jeśli nie setek osób pragnących ujrzeć dzieło tak niezwykłego i z pewnością ekscentrycznego twórcy dwudziestego pierwszego wieku. Lokalne gazety pisały niemalże tylko o nim. I DUPA stał się sławny, jeszcze w chwili nim dowiedział się o tym, że został, a właściwie zostanie mianowany laureatem konkursu fotograficznego „Adieu, pozdrowienia z zaświata”. O ile pomysł samego startu śmignął mu parę razy z zaskakującą szybkością przez głowę, o tyle myśl o zwycięstwie już średnio. Nawet do pracy nie dołączył kopii dowodu osobistego, ale jak widać jego sztuka wreszcie komuś zaimponowała. Przecież nie był pyszałkiem i egoistą, ale to byłaby całkiem naturalna kolej rzeczy..., gdyby tylko nie okazało się, że tajemnicza paczka z adresem organizatorów konkursu w swojej długiej drodze z Warszawy do Warszawy, albo z Katowic do Katowic. Kto raczy wiedzieć skąd jeśli artysta DUPA jest anonimowy? Zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach. Nawet barwne graffiti wykonane na kopercie niemal równie utalentowaną ręką małego szympansa Edka, nie pomogło w rozpoznaniu paczki przez listonoszy i listonoszki; mimo iż ogłoszenia o tajemniczym zniknięciu, para zdesperowanych rodziców utalentowanego Artysty, rozwiesiła w całym mieście już w dzień po jego uprowadzeniu. Rzecz jasna Artysta nie mógł zostać porwany, bo był wtedy w pracy na nocnej zmianie, ale list o tym nie wiedział. Więc czym prędzej, bo takie były procedury w tym kraju, postanowił się ukryć przed wścibskimi oczyma i obłudnymi dłońmi urzędników pocztowych pod jednym z metalowych regałów na pocztę do przesortowania.
Zastanawiającym dla Artysty niejednokrotnie był fakt, czy gdyby choć raz powołać komisję sejmową w tej sprawie, to czy dostał by to, wątpliwie, wysokie odszkodowanie od poczty za utraconą przesyłkę. A może raczej nie utraconą, a jedynie dostarczoną z rocznym opóźnieniem? Nie było to jednak w zasadzie teraz aż tak znowu istotne. Przegrał wtedy, a właściwie nie przegrał. Czy mógłby wytoczyć proces organizatorom konkursu za złamanie punktu regulaminu, że o uczestnictwie w konkursie decyduje data stempla pocztowego? Czy może zostałoby to odebrane jako przejaw jego prostactwa i choroby psychicznej objawiającej się już od wieku niemowlęcego, a polegającej na najbardziej zagadkowym zjawisku na świecie, którego nie potrafił wyjaśnić żaden specjalista. Ale teraz to nie było ważne.
Brygida od kilku godzin kontemplowała skradziony ukradkiem, w godzinach wczesno- porannych plakat wystawy, na którym niesymetrycznymi i o różnych czcionkach literami tkwiło słowo DUPA. Artysta DUPA. Wiedziała, że coś jej to mówiło, ale co? Nieco zaniedbane czarne futro z długim włosem, padło na twarz i szyję w głęboki stary, zielony fotel o ledwo widocznej żółtej kracie. Okręcany, tkwiący nieruchomo na czterech obdrapanych metalowych nóżkach; mebel zakręcił się pod wpływem owego ciśnięcia, a Brygida myślała; raz po raz odgarniając przydługą pomarańczową grzywkę niesfornie opadającą na oczy i wpychającą się między ramki okularów o wyraźnie zaokrąglonym- niemal jajowatym kształcie. Myślenie to wyglądało niesamowicie intensywnie i przekonująco. Do tego stopnia, że gdyby Bryga przejrzała się w lustrze to sama mogłaby w to uwierzyć, a komu jak komu, jej wiara rzadko się zdarzała. W końcu Brygida była dumną i pewną siebie jedenastoletnią ateistką, która znała ten termin jedynie ze sloganów na murach i w życiu nie miała w ręce nawet Pisma Świętego, nie mówiąc już o innych źródłach potencjalnej wiedzy teologicznej. Liczyła się duma. Zresztą była ateistką pełną, cienkich jak wióry chipsów, gębą, które właśnie wpychała do ust całą garścią szeleszcząc przy tym obficie opakowaniem. W końcu Brygida jak nikt wiedziała co to znaczy nie mieć chrztu, a już tym bardziej komunii mając tyle lat ile miała, a miała wystarczająco wiele by zdawać sobie sprawę, że z tego powodu nie została jeszcze objęta ekskomuniką, ani nic w tym stylu. Teraz jednak coraz bardziej koncentrowała się na plakacie. Artysta DUPA zaprzątał głowę na tyle skutecznie, że zawołana na obiad przez matkę długo jeszcze nie schodziła ze swojego pokoju na strychu, zamienionego w mroczną pieczarę wyznawczyni szatana, jak chętnie sama się tytułowała. Na czarne futro na fotelu wskoczył szaro-bury kot miaucząc żałośnie co spowodowało ciśnięcie w niego jaskrawo zieloną gumką i postawienie go na równe nogi. Krótkie syknięcie, prychnięcie i ponowne rozłożenie się na miękkim czarnym posłaniu, zapewniającym wystarczającą ilość ciepła, jednak tym razem już w milczeniu, co Brygidka przyjęła z wielkim zadowoleniem, jakie odmalowało się na jej ustach w postaci wielkiego banana, który zaraz ustąpił pola myśleniu. I to jakiemu! Myśleniu zaawansowanemu, a to nie zdarzało się często. Teraz pobudzona przez słowo DUPA myślała - siedząc po turecku na podłodze.
Skądś znajoma fotografia, a właściwie jej skrawek, umieszczona na plakacie, mogła stanowić pewien ślad w sprawie. Ba! Ważny ślad, prowadzący wprost do celu. Brygida sięgnęła po lupę znajdującą się zwykle w centralnym punkcie biurka, jakie stanowił niski, czarny, niemal ascetyczny stolik, otoczony ze wszystkich stron kolorowymi poduchami, które opatrzone we frędzle i klimatyczne dzwonki tworzyły nastrój tajemnicy. Rozpoczynając owe studia „nad” dziewczę musiało się porządnie zastanowić, a to wymagało przygotowania. Paznokcie pomalowane na krwistą czerwień posiadły czarne, lakierowe czaszki z szablonu jaki pewien czas temu zamieściło pismo dla nastolatek o nazwie „BVG”. Ale co to była za czaszka?! Normalnie woohoohoo. Niewiele brakowało, a młoda Bryga o zupełnie nie skorelowanych ze swoim wiekiem umiejętnościach- no artystka po prostu!- odwróciłaby się z tak niesamowitą łatwością od tematu, który pochłaniał ją od miesiąca. Od dnia, w którym Artysta DUPA, po raz pierwszy pojawił się w informacji publicznej, tym samym spędzając sen z jej popuchniętych już i tak powiek. I wtedy też powzięła swój szatański plan, który umacniał się z każdym dniem i coraz większą sławą tego „dupka” - jak to go nazywała zarówno w myślach jak i na głos, przy każdej nadarzającej się okazji. Budził w niej wściekłość, złość, irytację, stres i zawiść! Teraz dopiero naprawdę czuła się Polką z krwi i kości, a ów patriotyzm w ostatnich dniach rozwinął się już w pełni rozkwitając ponad miarę. Brygida uśmiechnęła się iście szatańsko, jak to miała w zwyczaju, swym nierównym, acz pełnym uroku uśmiechem. Miała cel! Ha! Niezwykły. Potężny. Demoniczny! Czuła, że to musi się udać. Po prostu musiała odnaleźć Artystę DUPĘ przed innymi. Odnaleźć i zdyskredytować! Brygidka aż zaczęła wesoło podśpiewywać na myśl, że dzięki temu to ona stanie się sławna. B-A-R-D-Z-O S-Ł-A-W-N-A! Naprawdę SŁAWNA!!
Bardziej niż on!
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1
Regulamin