Forum Pisarskie podziemie Strona Główna
->
Opowiadania
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Sprawy Administracyjne
----------------
Sprawy Administracyjne
Informator Kulturalny
Dekalog Użytkownika
Przedstaw się
Epika
Liryka
Dramat
Wydarzenia
Rozrywka
To już było
Fora
Różności
Nasza twórczość
----------------
Wiersze
Książki
Opowiadania
Dramat
Publicystyka
Inne
Archiwum
Twórczość Wydana
----------------
Poezja
Proza
Dramat
Debaty
----------------
"Poetae nascuntur, oratores fiunt"
"Laus alit artes"
"Parcere personis, dicere de vitiis"
"De omnibus dubitandum est"
Ogólne
----------------
Hyde park
Linkownia
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Alojzy.G.Cłopenowski
Wysłany: Nie 23:09, 26 Wrz 2010
Temat postu:
Grrr... Dlaczego Ty myślisz, że ja uznaje Twoje komenty za atak. Przynajmniej tak mi się wydaje.
Mówiłem to początek, jak kołek jest Prolog napisane, więc myśleć, że będzie tu punta, dosyć dziwne jak dla mnie.
Broń użyta będzie, zauważyłeś, że Lilien jeszcze nie walczyła, lecz odparła na szybko atak, bo się śpieszyła. Wszystko w swoim czasie.
Dlaczego trudno to zaakceptować? Czytałeś Biblie i wiele rzeczy z nią związanych więc wiesz, że niezbadane są wyroki Boskie. Nie przyszło Ci to do głowy? A to czemu są bezsilne również będzie wyjaśnione, w dalszej części.
I trudno to swoją drogą nazwać walką, raczej rozgrzewką Kaina. Walka będzie teraz właśnie dłuższa i postaram się napisać to lepiej.
Mimo tonacji moich wypowiedzi jestem wdzięczny za opinie. Wiem na co wziąć większy nacisk itp itd Tak jak mówiłem, następną część postaram się napisać lepszą.
memento
Wysłany: Nie 22:31, 26 Wrz 2010
Temat postu:
Tak, pistolety służą do strzelania, tymczasem w Twoim opowiadaniu są elementem dekoracji, a bohater walczy zaklęciami. Jeśli z kolei opierasz świat na Bogu i siłach piekielnych, ciężko jest zaakceptować fakt, że Wszechwiedzący wysyła grupę poszukiwawczą. Te demony, które opisałeś są raczej bezsilne. Myślałem, że to koniec, stąd zarzuciłem brak puenty. A czytał będę i komentował także, wydaje mi się, że to forum ma także inne cele poza oczywiście tworzeniem kółek wzajemnej adoracji. Chyba, że wolisz być przeze mnie okłamowyany w celach walki ze złym samopoczuciem. Jeśli chcesz żeby walki wyglądały kiepsko, bo tak w mojej opini prezentują się teraz, to cóż... nie mam na to żadnych argumentów.
Alojzy.G.Cłopenowski
Wysłany: Nie 22:19, 26 Wrz 2010
Temat postu:
Pistolety zapewne służą do strzelania.
Dlaczego? Miałbym już na początku wyjaśnić?
Bo są demony i demony. W sensie silniejsze itp itd
A walki cóż, nie mogę się nie zgodzić. Aczkolwiek właśnie tak chcę aby wyglądały.
To wstęp dopiero. Później będzie wszystko wyjaśniane. Choć i tak czytać nie będziesz, bo jesteś na nie, wiec okejka.
memento
Wysłany: Nie 21:56, 26 Wrz 2010
Temat postu:
Całkowity brak logicznej spójności. Po co jej ten pistolet pół-automatyczny i rewolwer? Dlaczego Bóg musi wysyłać grupę poszukiwawczą? Dlaczego demony umierają od pierwszego lepszego ciosu? Walki wyglądają jak z jakiejś gry, albo komiksu. Żadnej puenty. "Jestem na nie, a Ty Kuba?"
Alojzy.G.Cłopenowski
Wysłany: Czw 13:27, 23 Wrz 2010
Temat postu: KAIN
Nowe coś w fantazyjnym wydaniu. Może będą z tego ludzie. Pożyjemy zobaczymy. Ma być dużo wszystkiego, na razie samo wprowadzenie. Zaczyna się delikatnie, a później... Sami zobaczycie. Miłej lektury.
Prolog
Potężne białe wrota otworzyły się, wpuszczając pierwszy powiew świeżości oraz piękną czarnowłosą, która kroczyła dumnym krokiem w stronę sali tronowej. Włosy miała niechlujnie związane w koński ogon, co rusz jakiś zagubiony kosmyk latał frywolnie wokół twarzy. Jej tors opinała czarna koszula i skórzana kamizelka. Przez biodra miała przewieszone dwa pasy z ćwiekami, każdy podtrzymywał kaburę. W jednej z nich był potężnych rozmiarów rewolwer, a w drugiej pistolet pół-automatyczny. Czarne leginsy były lekko przetarte w okolicach kolan, a trampki wyglądały na lekko zużyte.
Pewnym ruchem otworzyła ostatnie drzwi, dzielące jej od najważniejszych w zamku sal.
- Czekałem na ciebie, Lilien.
Kobieta przyklęknęła i uniżenie skinęła głową.
- Wzywałeś, Panie?
Monumentalnych rozmiarów mężczyzna, około cztery razy wyższy od kobiety, który dotąd spoglądał przez okno, zwrócił się w stronę Lilien.
- Wstań, moja droga. Zapewne wiesz, o co chcę cię prosić. - Stwórca zasiadł na tronie, pstryknął palcami, a obok dziewczyny pojawił się fantazyjnie zdobiony fotel. – Usiądź, czeka nas długa pogawędka.
- Obiło mi się coś o uszy. – Lilien spoczęła na fotelu i z dziarskim uśmieszkiem dodała: Aczkolwiek przydałyby się jakieś wyjaśnienia, Boże.
Kilka tysięcy kilometrów niżej, pod skorupą ziemską niedaleko ognistych jezior, w piekielnej krypcie odbywała się narada. Obok syto zastawionego stołu pełnego zwłok pięknych dziewic oraz przystojnych młodzieńców, siedziały różnego rodzaju kreatury. Na samym końcu lady zasiadał krwisto czerwony, bogaty w kolce i rogi potwór. Całe jego ciało opinały łańcuchy i srebrne sznury.
- Sillentium! - warknął do rozhulanych w najlepsze towarzyszy. – Mordy na kłódki, bo powybijam wszystkich! - odchrząknął poprawiając się w siedzisku – Sprawa nie wygląda za ciekawie. - Potężny demon skinął na mężczyznę po swojej prawej, który wyróżniał się od wszystkich tym, że jako jedyny wyglądał jak człowiek.
- Zaiste, Lucyferze. - Poprawił nienagannie skrojony biały garnitur. – Odkryliśmy w końcu miejsce spoczynku Pierwszego z Synów.
- To chyba dobrze – zaśmiał się jeden ze skrzydlatych gości, po czym mrugnął po kolei każdym ze swych trzech oczu.
Elegant przeszył go wzrokiem, uniósł lekko dłoń i szybkim ruchem przeciął powietrze.
Grobową ciszę, która nastała, przerwał krzyk, a raczej ryk cierpienia wydobywający się z pyska trójocznej kreatury. Prawą dłonią pochwycił tryskający krwią lewy mańkut. Część kończyny, która odpadła nieszczęśliwcowi, wiła się na stole jeszcze pełnią życia, by po chwili przygasnąć ostatecznie. Rozwścieczona bestia szybko jednak uspokoiła się, gdy napotkała wzrok spod srebrnego kapelusza przemawiającego.
Mężczyzna ponownie poprawił garnitur.
- Przerwij mi jeszcze raz, a odpadnie ci coś innego. - Uśmiechnął się do reszty zgromadzonych i przeszedł się wokół stołu. – Sytuacja jest na tyle beznadziejna, że aniołki również wiedzą o grobowcu. Wiecie co to oznacza? - Wszyscy jak jeden mąż pokiwali głowami. – Oczywiście, że nie wiecie, bando debili. Zaczyna się wyścig z czasem. Oni już najprawdopodobniej wysłali grupę poszukiwawczą.
- Mówiłeś... - Zaczął jeden z gości lecz ugryzł się w język, chudy jak szkapa czteroręki i jednooki gbur. Podniósł nieśmiało rękę.
Mężczyzna zaśmiał się pod nosem i dał znać skinięciem dłoni by ten kontynuował.
- No bo mówiłeś, że wiesz gdzie jest grobowiec, a teraz, że szperaczy wysłali – nienaturalnie długo patyczak przeciągał każdą sylabę.
- Wiemy w jakiej krainie i mniej więcej gdzie trzeba szukać – odpowiedział mu znudzony elegant. – Wiecie, że musimy być tam pierwsi?
- Wiemy – rzekł posiadacz kopyt i ogona, rogaty młodzieniec, który przykucał na taborecie.
Mężczyzna westchnął cicho i zatoczył delikatnie koła w powietrzu otwartą dłonią, po czym szybko zwinął ją w pięść, miażdżąc tym doszczętnie nieszczęśnika. Krew bryzgnęła, a na taboret upadły tylko dwa bordowe kopyta.
- Ktoś jeszcze chce powiedzieć coś mądrego? - Elegant spojrzał wzrokiem na zgromadzonych, po czym zaklaskał. – Ruszać się, mamy być tam pierwsi idioci. Kierunek: Nod!
Zmarnowany usiadł ponownie obok Lucyfera. Cała sala w mig opustoszała, zostali tylko we dwóch. Rogacz pochwycił udziec jakiejś niewinnej niewiasty i ugryzł, śliniąc się przy tym obrzydliwie.
- Uwielbiam te twoje przemowy, Baalu. Są takie... Wzniosłe.
- Musisz wierzyć.
- Trudno jest wierzyć w coś kompletnie nielogicznego, Panie. - Lilien podrapała się po głowie, lekko zmieszana planem Bożym.
- A czy wiara we mnie jest logiczna, hę? - Uśmiechnął się do drobnej postury anielicy. – Pamiętaj, nie możesz czuć lęku, inaczej wszyscy będziemy zgubieni.
- Dramatyzujesz Panie jak zwykle, ale niech się stanie wola Boża. – Z łobuzerskim uśmieszkiem odwróciła się na pięcie i udała się do wyjścia, była kompletnie zaskoczona, nie wiedziała co ma dokładnie myśleć w zaistniałej sytuacji. Otworzyła pewnym ruchem drzwi.
- Pamiętaj, nie możesz czuć lęku, jeśli postanowisz mu się oddać.
- Tak, tak Panie. - Burknęła cicho pod nosem i skinęła dłonią w pożegnalnym geście.
Wyszła z zamku. Wzięła głęboki oddech. Przechadzała się chwilę jeszcze w zamyśleniu po bujnej polanie, bogato upstrzonej w kwiaty każdego gatunku. W końcu pokiwała głową zrezygnowana.
- Niech się dzieje wola Boża. - Z ironicznym uśmieszkiem szybkim ruchem wyciągnęła ręce przed siebie i usztywniła palce wskazując. Zatoczyła nimi koło w powietrzu. - Wordinus Nod – wypowiedziała cicho zaklęcie tworząc portal, kolejnym gestem otwartej dłoni wypchnęła go na ziemię. - Wola Boża, powiadasz... Zobaczymy, co z tego będzie.
Zachichotała i wskoczyła do dopiero co powstałej dziury w ziemi, która zniknęła gdy tylko przekroczyła jej granicę.
Spadała bezwładnie z uśmiechem na twarzy. Uwielbiała ten moment, czuła się naprawdę wolna. Bez zmartwień, zadań, tylko ona i wiatr, który rozcinała z zawrotną prędkością. Zbliżała się nieubłaganie do ziemi i już można by myśleć, że się o nią roztrzaska, gdy nagle z jej pleców rozwinęły się przecudne, anielskie skrzydła. Zatrzepotała nimi tracąc znacznie tempo lotu i niczym puch na wietrze, delikatnie postawiła pierwszy krok na gruncie. Odgarnęła włosy, które zasłaniały jej widoczność. Rozejrzała się nieco zagubiona.
- Loset.
Po tym słowie skrzydła zniknęły tak szybko jak się pojawiły. To był jeden z plusów każdego z aniołów, wiele barier jak i zaklęć obronnych w sytuacjach zagrożenia uruchamiały się same, jednak trzeba było ich działanie zakończyć wyuczoną na szkoleniu regułkom. Na podobnej zasadzie działało uskrzydlenie, pomocne podczas spadania, jednak kompletnie zbędne w czasie zwykłego marszu. W świecie ludzi, nie można było się zbytnio afiszować z używaniem jakichkolwiek mocy. Jedna z pierwszych zasad Boga: Błogosławieni ci co uwierzyli, a nie widzieli.
Utrudniało to wiele czynności jednak mus to mus. W każdej pracy istniały pewne zasady, pech chciał, że robota Anioła była o tyle parszywa, że nie obowiązywały ich żadne dni wolne, bowiem wojna między dobrem a złem nigdy nie robi sobie przerw.
Lilien zaklęła cicho pod nosem. Większość z grupy zazdrościła jej, że jest swojego rodzaju pupilkiem szefa. Ją jednak drażniło fakt, że od czterystu lat nie miała chwili wytchnienia, a Bóg ufając jej bezgranicznie, dawał jej co rusz coraz trudniejsze zadania. Irytacja sięgnęła zenitu, ponieważ uważała, że Pan zdrowo teraz przesadził. Nic nie trzymało się kupy w tym planie. Krainy są cholernie potężne, a stwierdzenie na wschód od Edenu mało jej mówiło. Mimo odnalezienia Nodu, i tak nie wiedziała czego dokładnie szukać.
Błądziła tak przez kilka godzin, szukając jakiejkolwiek pomocy, jednak bez żadnych sukcesów. Ta kraina była zepsuta do szpiku gości. Brudna i śmierdząca, wszędzie wokół unosił się odór spalonych i zwęglonych ciał. Idealne miejsce dla takiego demona. Szukała bowiem czystego zła, by pomógł dobru w walce ze złem. Wiedziała, że Bóg nigdy nie mówi nic dosłownie, więc cały czas zastanawiała się nad sensem jej misji. Nieudolnie niestety.
Chciała już przystanąć, usiąść na jakimś kamieniu. Odpocząć na kilka chwil, gdy na szarym niebie dostrzegła spadającą gwiazdę. Spojrzała w kierunku jej lotu i zauważyła niewielkie wzniesienie. Jakaś dziwna siła ciągnęła ją w to miejsce. Poczuła dziwne mrowienie w klatce piersiowej.
Ruszyła w tamtym kierunku, gdy nagle poczuła jakby ugrzęzła w jakimś bagnie. Nadnaturalna siła nie pozwalała oderwać nogi od ziemi. Spojrzała w dół i zobaczyła spiczastą i karykaturalną dłoń, która cienkimi paliczkami oplotła całą jej stopę. Z ziemi wynurzył się ohydny pysk z wielkimi zębiskami i jednym okiem, a zaraz za nim trzy kolejne ręce i para nóg, wszystkie kończyny cienkie jak u pająka.
- Dokąd panienka zmierza? - Powolny i ochrypły głos zawył dziko.
- Rakszasa – jęknęła dziewczyna ze zdziwienia. – Złap mnie, jeśli potrafisz – zaśmiała się po czym przybrała bojową minę – Sordo!
Szybkim ruchem ręki imitującej miecz, odcięła dłoń czartowi. Odskoczyła w przód i rysując krzyż w powietrzu, wykrzyczała kolejne zaklęcie.
- Animuskrux!
Wypchnęła w przeciwnika potężną falę uderzeniową, która przybrała kształt żelaznego krzyża.
Tumany ziemi i kurzu wzbiły się w atmosferę. Odwróciła się na pięcie i ruszyła biegiem w kierunku celu. Wiedziała, że wróg tak jak i ona przybył tutaj z tym samym zamiarem. Lilien w pełnym tempie przeżegnała, się szepcząc:
- Curuskelar.
Prócz zaklęć defensywnych i ofensywnych istniały również wspomagające. Dzięki tej trzeciej grupie czarów, używający mógł podnieść poziom swych umiejętności. Dziewczyna znacznie zwiększyła swą prędkość, mknęła teraz przed siebie dosłownie jak strzała. W tej grze nie było miejsca na kompromis. Wiedziała, że musi zrobić wszystko, by dotrzeć do Pierwszego Syna jak najwcześniej. Mimo braku sensu, wiedziała, że musi wierzyć w słuszność słów Stwórcy.
Zatrzymała się dopiero przy wzniesieniu. Odwróciła się i dostrzegła watahę oprawców zmierzającą w jej kierunku. Z trzema, nawet z pięcioma wysłannikami piekieł by sobie poradziła, ale ich było co najmniej piętnastu. Nie dałaby im wszystkim rady. Musiała się śpieszyć. Każda sekunda była ważna. Z lewej strony pagórka było wejście do krypty. Zbiegła po schodach jak najszybciej mogła. Zatrzymały ją kamienne wrota, ale tylko na chwilę.
- Exitiumkalusus.
Potężne drzwi roztrzaskały się na popiół. Gnała przed siebie, tam gdzie ciągnęła ją dziwna siła. Nie widziała nic, w jaskini było kompletnie ciemno, nie zrażało jej to jednak. Bez mrugnięcia okiem pokonywała kolejne zakręty labiryntu. W pewnym momencie zatrzymała się, nie wiedziała, czy sama tego chciała, czy coś jej kazało. Wyciągnęła dłoń przed siebie i poczuła koniec drogi... Ślepa uliczka. Nie to niemożliwe – pomyślała.
- Lux!
Nad jej głową uniosła się iskrząca kula światła. Stała na przeciwko dziwacznych drzwi, całych wymalowanych w dziwnych insygniach i wzorach. Nie znała tego języka., mimo to wiedziała, że są to słowa Boże. Pierwsze, jakimi posługiwali się ludzie. Niewiele osób potrafiło je rozczytać, ona również nie była jedną z nich. Przez chwilę pomyślała, że to już koniec, chwila zwątpienia. Oparła się o drzwi pełna zrezygnowania.
- Nie... nie... nie – cicho szeptała. Naparła na wrota z całych sił. – Nie! Niech się dzieje wola Boża! - krzyknęła, a drzwi powolnie ustąpiły. Zaskoczona weszła do środka.
Obeszła kamienną trumnę dookoła, przyglądając się wyrytym znakom i ilustracjom przedstawiającym tortury, śmierć, rozczłonkowanych ludzi i bestialski mord. Na środku była potworna twarz demona z potężnymi kłami, a w miejscu ust wykuta była dziura. Lilien przełknęła ślinę. Pamiętaj, aby nie czuć lęku – przypomniała sobie słowa Boże.
Usłyszała krzyki, przeciwnik był coraz bliżej. Podwinęła rękaw koszuli i wyszeptała:
- Sordo.
Łagodnym ruchem dłoni, delikatnie rozcięła przegubę, z którego automatycznie popłynęła krew. Jej strumień nakierowała na otwór w kamiennym sarkofagu i zamknęła oczy. Przeżegnała się wolną ręką.
- Ty, któryś zabił. Ty, któryś zdradził. Ty, któryś od bratobójczej krwi dłonie splamił. Ty, któryś spokoju w wiecznej tułaczce nigdy nie zaznasz. Powstań Pierwszy Synu Bożej pary. Odkup swe grzechy i winy stając w walce o słuszną sprawę. Zniszcz to, co sam stworzyłeś. Powstań!
Nagle rozległ się huk, który rozszedł się echem po całym grobowcu. Dziwny podmuch przewrócił Lilien. Pomasowała ranę, szepcząc:
- Verumplaga.
Jakikolwiek ślad po rozcięciu zniknął, pozostawiając skórę nieskazitelnie aksamitną.
- Tu cię mam, żmijo. – Znany głos Rakszasa przerwał chwilę ciszy.
Lilien jednak się nim nie przejęła. Wiedziała, że ten marny demon jest najmniejszym problemem. Wyczuwała dziwną aurę z wnętrza trumny. Patrzyła na nią przez cały czas zahipnotyzowana. W jednej sekundzie kamienne wieko podleciało do góry, spadając na bestię i rozgniatając ją doszczętnie. Ze środka wynurzyły się dłonie, poharatane i zniszczone, w niektórych miejscach widać było kości. Ciało jednak szybko się regenerowało. Chwilę później widziała już idealnie gładkie ręce.
Dziewczyna była zaskoczona, organizm kompletnie odmówił posłuszeństwa. Nie wiedziała, lub nie była pewna, co ma teraz zrobić.
Z trumny wyszedł mężczyzna o smukłej twarzy, krótkich i czarnych jak smoła włosach, podłużnym nosie i oczach wielkich, wśród których mlecznej oprawie było widać hebanowe źrenice. Uśmiech miał przerażający, odsłonięte kły dodawały mu tylko animuszu. Zaśmiał się, wprawiając Anielicę w jeszcze większe odrętwienie. Chichotał jak stado hien, dziko i wariacko.
Do komnaty wpadła wataha bestii, rozwścieczonych i naszykowanych na bezkompromisową potyczkę. Pierwszy odezwał się największy z nich - Rogaty byk, z trzema ogonami najeżonymi kolcami, w łapach trzymający topór dwusieczny i żeliwną tarczę.
- Jam jest Mefisto. Pokłon złóż Szatanowi, a on może cię oszczędzi Pierwszy z Synów.
Nieznajomy zaśmiał się szaleńczo, odchylając się do tyłu w spazmach radości.
- Nie drwij, bo marnie skończysz - warknął ponownie Mefisto.
Mężczyzna nachylił się, po czym szybkim ruchem wrócił do pozycji wyprostowanej. Stał prężnie, aczkolwiek nie posiadał jakieś nadludzkiej muskulatury. Bynajmniej nie w tym tkwiła jego siła.
- Z miłą chęcią rozruszam się trochę.
Parsknął, po czym w mgnieniu oka pojawił się przed Mefisto, który wystraszony odskoczył do tyłu. Nie była to jednak wystarczająca odległość, bowiem nieznajomy chwycił jego twarz i szybkim zaciśnięciem pięści zmiażdżył połowę czaszki byka. Znów zachichotał szaleńczo, przebijając dłonią i rozrywając na pół kolejnego z zaskoczonych przeciwników. Nie przestając się śmiać, dopadł kolejną ze swych ofiar chwytając ją za szyję i ramię, energicznym ruchem pozbawiając delikwenta głowy. Pozostała czwórka odwróciła się czym prędzej i rzuciła się do ucieczki.
Nieznajomy pojawił się przed nimi. Na jego twarzy cały czas gościł złowieszczy uśmiech. Złapał dwóch za łby i zderzył je, miażdżąc na drobne kawałki. Pozostała dwójka rozbiegła się w przeciwnych kierunkach. Gładkim, półkolistym ruchem dłoni uniósł gigantyczny miecz jednego z pokonanych i skinięciem palca posłał go w stronę uciekiniera przybijając go do ściany.
Ostatni potwór biegł na złamanie karku. Dyszał przeraźliwie, ślina ciekła mu z pyska, strach i lęk przed nieznanym był powalający. Nikt nie mógł spodziewać się czegoś takiego.
Przed bestią wysunął się, jak gdyby nigdy nic, z ziemi mężczyzna, chwytając go za szyję. Uniósł go w górę. Ścisnął, rozrywając wszystko to, na czym trzymała się pusta głowa potwora.
Pierwszy z Synów wrócił do swej komnaty otrzepując dłonie i w pełnym rozbawieniu.
- Tego było mi trzeba po dziesięciu tysiącleciach: Dobrej rozrywki. - Spojrzał na Lilien, która stała jak wryta. Wyszczerzył do niej kły. Jednym ruchem przygwoździł ją do ściany. Wytknął w jej stronę długi i wijący się język, a dziewczyna starała się odsunąć jak tylko daleko mogła, lecz bezskutecznie. Nieznajomy polizał jej twarz bez problemu. - Łakomy kąsek. Twój smak już znam, to ty mnie obudziłaś.
Lilien przełknęła ślinę. Odetchnęła. Nie lękam się, gdy kroczę w ciemnościach, bo Pan mój i Stwórca prowadzi mnie za rękę - powtórzyła w myślach, zbierając się na odwagę. Spojrzała na mężczyznę swymi szmaragdowymi oczami. Ich spojrzenia toczyły bój dominacji.
- Bóg daje ci szansę odkupienia swych grzechów.
- Ha – parsknął demon. – To dlaczego sam nie przyszedł, tylko przysłał jakiegoś młokosa?
To pytanie rozsierdziło Lilien. Wiara dodała jej energii, mimo iż nadal nie znała pobudek, które popchnęły Pana do takiej, a nie innej decyzji.
- To twoja jedyna szansa, Pierwszy z Synów. Rób co chcesz, tylko się pośpiesz, bo nie mam całej wieczności - fuknęła rozzłoszczona.
Mężczyzna zachichotał złowieszczo.
- Podobasz mi się. - Puścił dziewczynę odsuwając się od niej na tyle, by móc klęknąć. - Jam sługą Bożym, który chce zakończyć swą wędrówkę. Jam twym sługą, Anielico. Jam jest Kain.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1
Regulamin