Forum Pisarskie podziemie Strona Główna
->
Opowiadania
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Sprawy Administracyjne
----------------
Sprawy Administracyjne
Informator Kulturalny
Dekalog Użytkownika
Przedstaw się
Epika
Liryka
Dramat
Wydarzenia
Rozrywka
To już było
Fora
Różności
Nasza twórczość
----------------
Wiersze
Książki
Opowiadania
Dramat
Publicystyka
Inne
Archiwum
Twórczość Wydana
----------------
Poezja
Proza
Dramat
Debaty
----------------
"Poetae nascuntur, oratores fiunt"
"Laus alit artes"
"Parcere personis, dicere de vitiis"
"De omnibus dubitandum est"
Ogólne
----------------
Hyde park
Linkownia
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Yada
Wysłany: Nie 20:51, 06 Lut 2011
Temat postu:
Zawitałam tutaj zachęcona tytułem, gdzieś w połowie zdążyłam się zniechęcić narracją przypominającą zrzędzenie starego dziada z hemoroidami. Znalazłam tu co prawda kilka zdań chwytających za serce, jednak w takiej miniaturze kilka zdań to zdecydowanie za mało. Jak dla mnie ogólny zarys wart uwagi, niestety jego dopracowanie pozostawia wiele do życzenia.
memento
Wysłany: Czw 13:22, 13 Sty 2011
Temat postu:
Jestem zdania, że spacerek na świeżym powietrzu wypruwa szybko z człowieka ten nihilizm(a często i flaki, gdy wybierze odpowiednią porę i lokację). Ja np. "wczułem się", chociaż brakuje mi jakiejś szerzej ujętej konkluzji.
Akinari
Wysłany: Śro 18:24, 12 Sty 2011
Temat postu:
Jest... w porządku. Jakby to ująć...? 'Nie wczułam się', chyba tak to mogę nazwać. Ładna narracja, niezły styl. Szerzej wypowiem się, mam nadzieję, przy kolejnym tekście.
jeverli
Wysłany: Wto 18:47, 11 Sty 2011
Temat postu: Odgrzej obiad, umierając.
Krótkie opowiadanko, czekam na konstruktywną krytykę, i miłego czytania życzę!
Czułem się słaby. Nie miałem siły ruszyć palcem, uśmiechnąć się. Minimalny wysiłek był przyczyną maksymalnego zmęczenia. Choroba całkowicie wyniszczyła mój organizm. Przygotowując się do śmierci, musisz przygotować się do perfekcyjnego zakończenia pierwszego, a zarazem ostatniego tomu ziemskiego życia. Musisz uwierzyć w to, że będzie lepiej. Lepiej, lepiej, lepiej... jak wytłumaczyć potomstwu, że odchodzisz? Jak pocieszyć tulące się w ciebie ciałko? Płaczesz z bezradności. Chciałbyś ucisnąć dłoń kobiety, która spędziła z tobą pół życia, lecz nie możesz. Nie czujesz się wystarczająco silny, by stchórzyć i przedwcześnie pożegnać się z promieniejącym słońcem, zielonym parkiem i dziesiątką twarzy, która kocha cię nader wszystko.
Zapraszamy na prawo, bo na lewo świat jest dzisiaj gówno wart. Słowa bez znaczenia, żadne nie określą twoich emocji, lęków. Żadne nie sprawią, że poczujesz się tak, jakbyś chciał się poczuć właśnie teraz. Bezwładnie leżysz w satynowej pościeli, krople potu spoczywają na twoim czole, gromadząc się od rana. Czujesz znajomy zapach, lecz nie wiesz co to, skąd, dlaczego właśnie teraz. Beznamiętna dziś muzyka wydobywa się z głośników, będąc uwieńczeniem pragnień wcześniejszych. Na ścianie wiszą fotografie tak dobrze znanych twarzy, uśmiechają się, zdmuchują świeczki, pozują wystawiając język. Nie wierzę już w nic, nie chcę. Kwintesencja smaku, dopełnienie wieczności, jakoby wiśnia na torcie. Mam ochotę zwymiotować ale nie mogę. Wielka kula spoczywa w przełyku, światło razi oczy. Mam ochotę zasnąć i odejść, właśnie dziś, właśnie teraz, już!
Na prawo promocja, śmierć dziś w cenie, nie osądzamy, prosto do nieba, po schodach z marmuru, obok miliardów obcych, choć podobnych do ciebie ludzi. Truchcikiem pokonujesz dystans, zostałeś tylko ty. Otwierasz drzwi, a tam... nic. Nie ma nieba, piekła nie ma, Boga nie ma, jest tylko pustka, do której prowadzą schody. A teraz idź gdzie chcesz, aż jedna z dróg dotknie twoich stóp i wskaże drogę. Ku pokrzepieniu serc, by umierać lepiej.
Znajomy pokój, czarna satyna okala ciało, na ścianie te same fotografie, w pokoju ni żywej duszy, prócz mnie. Na stole karteczka, czyżby ostatnie pożegnanie, beze mnie? Czyżby poszli do kościoła, pomodlić się o szczęśliwą śmierć żyjącego? Czyżby za korowodem w milczeniu szła rodzina, zapominając o trumnie, o żywym, co nieboszczykiem niby miał być, a pochować chcą pustkę, powietrze przesycone majem i wspomnieniami? Czyżby już oswoili się z moim odejściem? Może wybrali się na lody, by pocieszyć zrozpaczone serca? Może nie chcą patrzeć na umierającego, wijącego się z bólu mężczyznę. To takie nieetyczne i beznamiętne... na pościeli leżą rysunki dzieci. Rodzina w komplecie, słoneczko góruje, ptaszki śpiewają. Miły prezent, zamiast uścisków rąk. Zamiast kondolencji tabletki na stoliku nocnym, woda i rogalik z dżemem. Przyjemnie ugościć umierającego to priorytet dziś, jakoby nie mieć wyrzutów sumienia później. W gazecie piszą, że rodzinny kraj porzuca coraz więcej osób, na świecie trwają wojny, a dzisiaj ma padać deszcz. To takie nudne i przewidywalne. Śniąc umierałem, umieram żyjąc. Zaskoczenie, na stole karteczka sugerująca nikły poziom spadku mojej energii: "Marek przestań filozofować, obiad masz w lodówce, bo i myśliciele coś jeść musieli. Umieraj dziś szybko, czeka na ciebie sterta ciuchów do prania".
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1
Regulamin