Forum Pisarskie podziemie Strona Główna
->
Książki
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Sprawy Administracyjne
----------------
Sprawy Administracyjne
Informator Kulturalny
Dekalog Użytkownika
Przedstaw się
Epika
Liryka
Dramat
Wydarzenia
Rozrywka
To już było
Fora
Różności
Nasza twórczość
----------------
Wiersze
Książki
Opowiadania
Dramat
Publicystyka
Inne
Archiwum
Twórczość Wydana
----------------
Poezja
Proza
Dramat
Debaty
----------------
"Poetae nascuntur, oratores fiunt"
"Laus alit artes"
"Parcere personis, dicere de vitiis"
"De omnibus dubitandum est"
Ogólne
----------------
Hyde park
Linkownia
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
memento
Wysłany: Czw 18:54, 17 Lut 2011
Temat postu:
Skąpy fragment, więc ciężko mi powiedzieć coś odnośnie treści. Jeśli coś trwa całą noc, to nie musisz pisać, że "aż do rana". Wiatr jest raczej porywisty, silny, a nie wielki. "Nie było wyjścia, trzeba było wyjść z chat..." Śmiesznie brzmi, prawda? "Wiatr rzucał co chwilę gałęzie, których obawiali się nawet dorośli, a co dopiero takie brzdące, zostałyby od razu zabite." Nie chce mi się myśleć nad formalną poprawnością, ale intuicja podpowiada, że zginąć, to nie to samo co zostać zabitym. Przemyślałem sprawę. To jednak błąd.
"- Nieee! – tak krzyczała Klara, żona Samuela, i matka niesfornego trzylatka Adama – Niech ktoś ratuje moje dziecko – mały chłopiec wybiegł z domu, i został wepchnięty przez wiatr do niewielkiego strumyka przepływającego tuż obok ich domu." Nie rozumiem po co Ci ten ostatni myślnik, opisujesz sytuację, która miała miejsce przed wypowiedzią, prawda? Ten opis osoby, która krzyczy, przez podanie jej krewnych, jest paskudny. Mogłeś to przenieść gdzieś dalej(albo bliżej). W ogóle gdy wizualizuję sobie całą sytuację w głowie wydaje mi się trochę niedorzeczna, ale może to z powodu mojej ubogiej wyobraźni.
Vesemir
Wysłany: Czw 18:18, 17 Lut 2011
Temat postu: Bez Tytułu
Jest to początek mojej pierwszej książki, której jeszcze nie nadałem tytułu (i przed zakończeniem nie zamierzam).
Wielkie, kłębiaste chmury burzowe zebrały się nad niewielką wioską Mura na południu Eilandu. Ostatni czas, był bardzo nieszczęśliwy dla mieszkańców, gdyż deszcze, które regularnie nawiedzały okolice, niszczyły większość upraw zboża. Tego dnia widocznie miało być podobnie. Ludzie, cały dzień ratujący ostatnie ocalałe kłosy złocistej pszenicy, styrani właśnie wracali do domów, gdy spadły pierwsze krople. Było pewne, że nadchodzący rok będzie dla mieszkańców czasem wielkiego głodu i, że nie obędzie się bez pomocy z zewnątrz, co do tej pory nigdy nie było potrzebne. To inni kupcy przyjeżdżali do wioski, aby kupić od tubylców zboże i ziemniaki, które zawsze były dorodne.
Rzęsisty deszcz zaczął padać, kiedy ludzie ledwo co zdążyli się schronić w chatach. To była chyba największa ulewa jaką widzieli. Z nieba sypały się pioruny. Wiatr pomiatał drzewami. Wszędzie słychać było tylko huk wiatru i grzmoty. Burza utrzymywała się przez cała noc, aż do rana.
Później deszcz przestał padać, ale wiatr był tak samo wielki jak wcześniej. Nie było wyjścia, trzeba było wyjść z chat, nakarmić zwierzęta, bo to one były ostatnią nadzieją mieszkańców wioski. Bez kurzych jaj, koziego mleka i owczej wełny nie przetrwali by nadchodzącej jesieni, a tym bardziej zimy. Wszyscy ze strachem opuszczali swoje domostwa. Największym kłopotem były jednak dzieci. Wiecznie rozbrykane pociechy nie chciały siedzieć w ciasnych i ciemnych izbach, ale dwór nie był w tej chwili specjalnie przyjazny. Wiatr rzucał co chwilę gałęzie, których obawiali się nawet dorośli, a co dopiero takie brzdące, zostałyby od razu zabite. Nagle w całej wiosce, mimo huku wiatru, dało się usłyszeć przeraźliwy , kobiecy wrzask.
- Nieee! – tak krzyczała Klara, żona Samuela, i matka niesfornego trzylatka Adama – Niech ktoś ratuje moje dziecko – mały chłopiec wybiegł z domu, i został wepchnięty przez wiatr do niewielkiego strumyka przepływającego tuż obok ich domu. Owy strumyk zamienił się przez ostatnią noc w rwący potok. Nie było ratunku dla drobnego dzieciaka. Słowa nie potrafią oddać przeraźliwego krzyku rozpaczy młodej Klary. Próbowała ona jeszcze ratować swoja latorośl, ale na szczęście zatrzymał ją jej mąż. Gdyby nie on, mieliby w wiosce dwie śmierci- dziecka porwanego jakoby przez naturę, i nieszczęsną matkę, która łudziła się, że da się go jeszcze uratować.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1
Regulamin