Forum Pisarskie podziemie Strona Główna
->
Opowiadania
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Sprawy Administracyjne
----------------
Sprawy Administracyjne
Informator Kulturalny
Dekalog Użytkownika
Przedstaw się
Epika
Liryka
Dramat
Wydarzenia
Rozrywka
To już było
Fora
Różności
Nasza twórczość
----------------
Wiersze
Książki
Opowiadania
Dramat
Publicystyka
Inne
Archiwum
Twórczość Wydana
----------------
Poezja
Proza
Dramat
Debaty
----------------
"Poetae nascuntur, oratores fiunt"
"Laus alit artes"
"Parcere personis, dicere de vitiis"
"De omnibus dubitandum est"
Ogólne
----------------
Hyde park
Linkownia
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
ploszek
Wysłany: Śro 19:34, 29 Lut 2012
Temat postu:
"Dotykam twarzy rozpędzając impulsy w systemie nerwowym" Czyjej twarzy?
ploszek
Wysłany: Śro 19:32, 29 Lut 2012
Temat postu:
" On otwiera oczy i patrzy się na mnie" Patrzy na mnie. Bez "się"
niespokojna
Wysłany: Wto 21:44, 21 Lut 2012
Temat postu:
Pierwsza część, zgrabnie i dziwnie znajomy obraz dla mnie rozpisałeś, pisz pisz
Zły i Niedobry
Wysłany: Nie 23:48, 19 Lut 2012
Temat postu:
Prawda.
memento
Wysłany: Nie 21:39, 19 Lut 2012
Temat postu:
Wiesz czego brakuje w tym opowiadaniu? Przekazu. I nie mówię tu o jakichś moralitetach, tylko o jakimś wykończeniu, nad którym czytelnik mógłby pomyśleć, wypowiedzieć się. Opisać daną sytuację, mniej lub bardziej umiejętnie, to nie wszystko. Trzeba ją opisać tak żeby nadawała się do jakiejś interpretacji, inaczej będzie się podobać to jedynie innym grafomanom.
Zły i Niedobry
Wysłany: Nie 19:29, 19 Lut 2012
Temat postu: Poranek
Budzę się w ciszy i ostrym smrodzie. Budzę się w cudzym mieszkaniu. Czy raczej ruderze. Siadam na starej, brudnej kanapie, która jeszcze przed chwilą służyła mi za łózko. Czuję jej połamane sprężyny. Sucho w całym ciele. Głowa karze mnie za brak asertywności. Ubranie w którym spałem lepi się. Widzę go śpiącego na fotelu. Na stole stoi pusta butelka po wódce. Na ziemi walają się puszki po piwie i stare gazety. Przesuwam nieznacznie nogę po obskurnym dywanie przewracam jakąś szklaną butelkę, która uderza w drugą, leżącą tuż obok. On otwiera oczy i patrzy się na mnie bez wyrazu. Jego twarz przypomina wysuszoną pomarańczę. Jego zmarszczki mają swoje własne zmarszczki. Oczy chowają się gdzieś za napuchniętymi policzkami. Jego zarost niechlujnie ukrywa bąble niewiadomego pochodzenia. Teraz te smutne oczy przyglądają mi się, jak kiedyś oczy siostry, gdy byłem pomazany keczupem. Coś pamiętam. Dotykam twarzy rozpędzając impulsy w systemie nerwowym.Wypuszczam z siebie syk. Same fragmenty. Napad, bójka. Ograbiony, leżałem na chodniku. On szturchnął mnie w obolałe ciało. Widziałem go w dresie
ortalionowym i podartych spodniach. Tych samych co teraz. Pij - mówił, podając mi butelkę. Wzbraniałem się, myśląc tylko o tym, że nie mam nic. Nie mam kluczy. Nie mam dokumentów. Boli mnie wszystko. I teraz już
naprawdę nie mam pieniędzy. Ludzie, którzy prawdopodobnie czekają wciąż na mnie pod moim mieszkaniem to nie będzie interesować. Nie mam długów, ale Ci ludzie mówią, że mam. Nie mam telefonu ale powinienem zadzwonić na policję, niech mnie zamkną. Ale on mówił pij i tak było łatwiej. Niewiele z późniejszego szlajania pamiętam. Teraz
siedzę w bezruchu, a on z trudem porusza się po swoim zaśmieconym królestwie. Ci, którzy mogli by mi pomóc nie chcą się w to mieszać. Trudno. On, drżącą ręką, podaje mi mętną wodę w brudnej szklance. Chyba dobry z niego człowiek.Wstaję by chociaż wyjrzeć przez okno. Z około trzeciego piętra widzę przejeżdżający radiowóz. Nie udowodnię im, że jestem niewinny. Zamkną mnie, bo mam zawiasy - pozostałość po imprezie z przeszłości. Zastali mnie z jointem w gębie i nie było zmiłuj. Zamkną mnie, a moja reputacja zagwarantuje mi co najmniej operacje powiększania odbytu. W polowych warunkach. Bóg najwyraźniej mnie nie lubi.Nie wiem co robić, ale mówię dzięki i wychodzę. Wychodzę w pośpiechu na ulicę, nie chcę nic. Słońce chyli się ku zachodowi, ja chylę się ku upadkowi. Gdzieś w oddali widzę most. Niedaleko stoi wysoki blok
mieszkalny.
***
Narobiłem mnóstwa hałasu, ale o to jestem. Siedzę w chłodną noc na skraju dachu wieżowca. Chmury zasłaniają gwiazdy, wiatr chce mnie puścić w lot. Do ziemi daleko. Wkurzeni mieszkańcy stoją w wyłamanych przeze mnie drzwiach prowadzących na dach. Gdzieś w oddali słyszę policyjne syreny. Myślę o tym jak u licha zapędziłem się w ten róg. W między czasie rzucam groźby, że jak któryś mądry zbliży się, to skoczę na jego samochód. I tak skoczę, nie popędzajcie mnie. Na dole zbiera się tłumek gapiów. Przebieram nogami i chcę mi się śmiać. Wśród tych jęków, że mam stąd zejść, zastanawiam się czy zdążę coś poczuć. Piętnaste piętro. Robi się zimno, strażacy na dole rozpędzają gapiów. To najprawdziwsza chwila w moim życiu. Chociaż na koniec, jestem panem sytuacji. Nie wiem, czy to przez ten kradziony alkohol, ale nie boję się śmierci. W całej swej pustej beznadziei jestem dobrej myśli. Policja już jest na dachu. Choć nie dali mi powodu, impulsywnie wykonuje ruch do przodu. Jestem wolnym punktem wiele metrów nad ziemią. Adrenalina przebija się ponad alkohol. Ziemia zaczyna się zbliżać,a ja wiem, że to był błąd. Pospieszyłem się. To nie tak. Wiatr huczy mi uszach, pokonuje kolejne piętra, to jest ostatnia chwila w moim życiu, a ja jestem kompletnie zły na siebie. Jestem swoim poczuciem zmarnowania. Czyjś krzyk, napięcie mięśni, prędkość, wiatr, chodnik, ciemność.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1
Regulamin