Forum Pisarskie podziemie Strona Główna
->
Opowiadania
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Sprawy Administracyjne
----------------
Sprawy Administracyjne
Informator Kulturalny
Dekalog Użytkownika
Przedstaw się
Epika
Liryka
Dramat
Wydarzenia
Rozrywka
To już było
Fora
Różności
Nasza twórczość
----------------
Wiersze
Książki
Opowiadania
Dramat
Publicystyka
Inne
Archiwum
Twórczość Wydana
----------------
Poezja
Proza
Dramat
Debaty
----------------
"Poetae nascuntur, oratores fiunt"
"Laus alit artes"
"Parcere personis, dicere de vitiis"
"De omnibus dubitandum est"
Ogólne
----------------
Hyde park
Linkownia
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
ploszek
Wysłany: Śro 19:23, 29 Lut 2012
Temat postu:
"Jego serce wypełniało wrażenie nieuchronnej beznadziei" Ładniej będzie: Jego serce wypełnione było nieuchronną beznadzieją ...
ploszek
Wysłany: Śro 19:12, 29 Lut 2012
Temat postu:
"Skierował swoje myśli" Ładniej jest " Swe myśli"
memento
Wysłany: Czw 0:00, 23 Lut 2012
Temat postu:
Tak, chodzi mi o to, że bazujesz w swoim opisie na słowach: pustka, czas, ból oddając ich abstrakcję i wieloznaczność. Możesz nie być tego świadom. Chyba przedobrzyłeś z bezpośredniością tego wyboru.
SpellOfTimeEdit
Wysłany: Śro 20:32, 22 Lut 2012
Temat postu:
Naprawdę? Dzięki
Hm, chciałem postawić bohatera przed wyborem, niestety, chyba nie do końca mi się to udało...
memento
Wysłany: Śro 19:48, 22 Lut 2012
Temat postu:
Jest dobrze dopóki się nie zabija. Potem robi się takie jakieś niepodobne do niczego. Bardzo dobrze operujesz abstrakcyjnymi pojęciami w opisach.
SpellOfTimeEdit
Wysłany: Śro 18:25, 22 Lut 2012
Temat postu: Uśmiech śmierci.
Czerń, biel, czerń, biel, czerń, biel. Patrzył na mrugający kursor i czuł pustkę. Pustkę? Trudno nazwać pustką coś, co zżerało go od środka, niszczyło kawałek po kawałku. On wciąż to ukrywał, uśmiechał się, niczym w greckiej sztuce przybierał maski, maski przerażenia, radości, smutku i trwogi. Lata praktyki. Na biurku leżały narzędzia. Ostre nożyczki błyszczały złowrogo, jakby świadome swej roli w nadchodzącym akcie. Cienki pasek pikseli wciąż gasł i zapalał się na nowo. Skierował swoje myśli na ludzi, którzy otaczali go na codzień. Ich również nie obchodził jego los, patrzyli obojętnie przed siebie, wciąż szukając szczęścia, znajdując je na nowo w prozaicznej rzeczywistości, a nawet o tym nie wiedząc. Tik, tak, tik, tak, tik, tak. Spojrzał wrogo na zegar. Że też musiał mu przypomnieć o istnieniu czasu, który nadawał rytm życiu, sprawiał, że każdy nigdy nie miał go dla innych. Sa-mo-tność, sa-mo-tność, sa-mo-tność, zdawały się szeptać krople uderzające raz po raz w szklaną taflę szyby. Jego serce wypełniało wrażenie nieuchronnej beznadziei, wstyd, rozpacz, agonia istnienia, agonia bycia niedostrzeganym przez nikogo. Czy to samo w sobie nie było pewnego rodzaju małą śmiercią? Czas się zbierać, pomyślał. Po twarzy spłynęła pojedyncza łza. Złapał nożyczki i powoli zsunął się z krzesła. Ciach, ciach, ciach. Po nadgarstku spłynęły czerwone krople, tworząc strużki, wdzięcznie lądując na podłodze. Niczym zahipnotyzowany przyglądał się temu zjawisku. Nie czuł większego bólu ponad ten, który rozdzierał go od dawna. Tik, tak, tik, tak. Na polerowanych panelach połyskiwała szkarłatna kałuża. Wszystko wydawało mu się tak niewyraźne, chciał spać... Ostatnią rzeczą, jaką dostrzegł było odbicie, szyderczo uśmiechające się do niego z lustra.
Dwie drogi, dwoje drzwi. Wybieraj lub giń.
Drzwi pierwsze.
Widział własne bezwładne ciało, leżące przez godziny, pogrzeb, a potem... czerń. Niekończącą się czerń, brak światła, brak życia. Void. Nic. Wielka pustka, pożerająca duszę. Zakończenie.
Drzwi drugie.
Ciało leżące na szpitalnym łóżku, stojące krzesła, kroplówki, respirator. Ludzie w różnym wieku stłoczeni w pokoju obok, wpatrujący się w lekarza, najwyraźniej usiłującego im coś wytłumaczyć. Na ich twarzach widoczne przerażenie, lęk przed stratą, poczucie winy.
Zapraszamy do gry.
Nic i coś. Równie niepewne, równie mało pozytywne. Coś w nicości, nicość w czymś. Dobry wybór to brak wyboru. Drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Trzask. Cholerni ludzie. Dla nich zawsze trzeba się poświęcać, dając coś, czego zapewne nigdy dla nas by nie oddali.
Pik, pik, pik, pik, pikpikpikpikpik, pik, pik, pik. Cud życia. Niewygodne łóżko dające poczucie dyskomfortu. Płacząca matka, stłoczeni interesanci. Udając, że patrzy na nich, widział jedynie zadowolone oblicze odzianej na czarno postaci z tyłu. Uśmiech śmierci.
_______________________________________________________________________________________
Smętny kawałek nędznego formatu, napisany gdzieś pod koniec... bodajże listopada. Strasznie dramatyczne, nie?
Nie wiedziałem w który dział rzucić.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1
Regulamin