Forum Pisarskie podziemie Strona Główna
->
Liryka
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Sprawy Administracyjne
----------------
Sprawy Administracyjne
Informator Kulturalny
Dekalog Użytkownika
Przedstaw się
Epika
Liryka
Dramat
Wydarzenia
Rozrywka
To już było
Fora
Różności
Nasza twórczość
----------------
Wiersze
Książki
Opowiadania
Dramat
Publicystyka
Inne
Archiwum
Twórczość Wydana
----------------
Poezja
Proza
Dramat
Debaty
----------------
"Poetae nascuntur, oratores fiunt"
"Laus alit artes"
"Parcere personis, dicere de vitiis"
"De omnibus dubitandum est"
Ogólne
----------------
Hyde park
Linkownia
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
Solaris
Wysłany: Sob 19:09, 07 Paź 2006
Temat postu:
Przepraszam wkradła się mała nieścisłość w wiersz, ale została naprawiona Jacques de Molay zginął na stosie 18 marca 1314 roku, a nie w 318. Dzięki za uwagę. :d
Dickson
Wysłany: Sob 18:06, 07 Paź 2006
Temat postu:
chodziło mi o rok. Wtedy nie było Templariuszy
Yan
Wysłany: Sob 15:41, 07 Paź 2006
Temat postu:
Ta data to moje urodziny xD Serio xD Szok ^^ Ale wiersz niezły ;]
Dickson
Wysłany: Sob 9:13, 07 Paź 2006
Temat postu:
podoba mi sie, tylko ta data straszliwie nie pasuje. 5
memento
Wysłany: Pią 20:57, 06 Paź 2006
Temat postu:
dobry i like it:D fajny temat daje 5 plussssz
Solaris
Wysłany: Pią 20:21, 06 Paź 2006
Temat postu: Stos de Molaya
Osiemnastego marca, wieczór,
Roku tysiąc trzysta czternastego
Zebrała się ogromna ciżba,
Aby osądzić niewinnego.
„Któż człowiek, co, wiecie wy może,
Wiodą go przed kata oblicze?
Zabójca? Złodziej?” „Czyż nie wiecie?
To de Molay, templariusz, rycerz!”
„Cóż on winien, sługa Świątyni?”
„Ja tego nie wiem, mnie nie pytaj,
Lecz papież, król i inkwizycja
Zowią go wszyscy heretykiem!"
„On jest heretyk?” „Nie, to łgarstwo!
Większe są diabły Klemens, Filip!
Lecz cisza! Czekajmy, co powie
Jacques de Molay w ostatniej chwili!”
Już Mistrza po paryskim rynku
Na stos wiodą inkwizytory.
Zęby w uśmiechu szczerzą Filip,
Nogaret i inne potwory.
Idą już! Lud lży, klnie i płacze.
Nachodzą czterej templariusze!
Twarze ich dumne, chmurne, harde;
Niestraszne ognie ni katusze!
Jacques, Hugo, dwóch Godfrydów – Mistrze
Zakonu sławnego Świątyni
Stoją wyniośli jak królowie,
Wiedzą bowiem, że Bóg jest z nimi!
Zrzuca de Molay płaszcz swój biały
Z krzyżem, co ciosy odżenie,
I woła głosem wielkim: „Bauseant!
Nie dam ja płaszcza na spalenie!
Każdy templariusz wart jest setki
Innych rycerzy, wojowników!
Niechaj się nie waży szydzić nikt
Z nas – Grobu Pańskiego strażników!
Dlatego wołam ja, Wielki Mistrz,
Wzywam wszystkich prawego serca:
Nie zwólcie, by na naszych skarbach
Rękę położył król-oszczerca!”
Wnet kat do słupa go przywiązał,
Lecz dłoni nie związuje mu, nie,
Bo rycerz w tej ostatniej chwili
Ręce do modlitwy złożyć chce.
I na stosie mężny de Molay
Trwa, w ciężkie zakuty okowy,
Kiedy zabójcy kładą u stóp
Mu okrutny płomień ogniowy.
Modły wznosi dobry Wielki Mistrz
Niepomny na żar, co go pali:
„Dozwól, Panie, niech mnie posłyszą
Wszyscy: ci wielcy i ci mali.
Bóg wie, że niesłusznie konamy!
Lecz sprawiedliwy jest Ojciec nasz,
Więc, zły Filipie, nim rok minie,
Sam o tym dobrze się przekonasz!
O, Mario Panno, Nasza Pani,
Tobie żywoty nasze dane!
Zaprowadź nas do tronu Syna
Twego! Na wieki wieków. Amen!”
Tak skonał templariusz de Molay,
Bo choć ciało jego jeszcze płonie,
To dusze jego i tej trójki-
Stoją już przy Jezusa tronie.
Słońce zachodzi, poblask krwawy
Poprzez ciemne przebija chmury,
Nie biada: to stos płonie jeszcze
Li słońca jeno blask ponury.
Nad miejscem kaźni zmrok zapada,
Ognisty żar z wolna zamiera,
Spłakany lud na stos się rzuca,
Szczątki jako relikwie zbiera.
Ciesz się, Filipie, bo niedługo
Już skra żywota twego świeci:
Nim ośm miesięcy upłynęło,
Czekał zły król w męczarniach śmierci.
Z siodła własny rumak go zrzucił,
Widać zwierz był dobrego serca.
Sparaliżowan, opuszczony
Umiera zły Król bez Rycerstwa.
Skonali też Nogaret, Floyran,
A Pelet został powieszony.
Umarł i chciwy Klemens Piąty,
Zapaleniem trzewi strawiony.
Przekroczył Filip progi śmierci,
Wnet go dopadli diabli wszyscy,
Na stos go w środku piekła wiodą
By płonął król ogniem wieczystym.
Patrzy król w górę i – o dziwo! –
Widzi Tron Pański ze świętymi,
Co dobrzy byli chrześcijany,
i – de Molaya między nimi!
„Miserere!” jęczy nędzny król.
„Nie!” tako mu templariusz rzecze.
„Bóg dobre chwali, a złe karze.
Słusznie cierpisz, podły człowiecze!”
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1
Regulamin