Forum Pisarskie podziemie Strona Główna
->
Epika
Napisz odpowiedź
Użytkownik
Temat
Treść wiadomości
Emotikony
Więcej Ikon
Kolor:
Domyślny
Ciemnoczerwony
Czerwony
Pomarańćzowy
Brązowy
Żółty
Zielony
Oliwkowy
Błękitny
Niebieski
Ciemnoniebieski
Purpurowy
Fioletowy
Biały
Czarny
Rozmiar:
Minimalny
Mały
Normalny
Duży
Ogromny
Zamknij Tagi
Opcje
HTML:
NIE
BBCode
:
TAK
Uśmieszki:
TAK
Wyłącz BBCode w tym poście
Wyłącz Uśmieszki w tym poście
Kod potwierdzający: *
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Skocz do:
Wybierz forum
Sprawy Administracyjne
----------------
Sprawy Administracyjne
Informator Kulturalny
Dekalog Użytkownika
Przedstaw się
Epika
Liryka
Dramat
Wydarzenia
Rozrywka
To już było
Fora
Różności
Nasza twórczość
----------------
Wiersze
Książki
Opowiadania
Dramat
Publicystyka
Inne
Archiwum
Twórczość Wydana
----------------
Poezja
Proza
Dramat
Debaty
----------------
"Poetae nascuntur, oratores fiunt"
"Laus alit artes"
"Parcere personis, dicere de vitiis"
"De omnibus dubitandum est"
Ogólne
----------------
Hyde park
Linkownia
Przegląd tematu
Autor
Wiadomość
memento
Wysłany: Wto 16:45, 02 Paź 2007
Temat postu:
No to jadymy;f
Wyrzuciłbym tą datę, albo coś z opisu czasu.
Jedna, bardzo ważna sprawa, musisz to podzielic na dwie części, bo człowiek w połowie się gubi, przynajmniej jakimiś gwiazdkami, bo przenosisz miejsce i czas akcji. Czasami jest bardzo przyjemny humor, a czasami przesadzony jakbyś wylewał swoją frustrację na skretyniały, skomercjalizowany, sprzedajny, zdebilniały świat w którym żyjemy
Ale ogólnie przyjemne, nice;]
Adawo
Wysłany: Pon 17:17, 01 Paź 2007
Temat postu:
Brawo! Naprawdę świetny tekst... Czytało mi sie go szybko i przyjemnie. Podoba mi się język twoich tekstów.
OSA
Wysłany: Pon 8:50, 01 Paź 2007
Temat postu:
Humorystyczne, acz od połowy wydaje się że gdzieś się spieszysz z całym tym opisywaniem i tekst znacząco traci.
Zak
Wysłany: Nie 12:55, 30 Wrz 2007
Temat postu: Bóg Słońca
24 października 2006 roku niewidomy pan Tomasz, jak co tydzień w sobotnie popołudnie udał się do solarium. Drogę od swojego domu na wrocławskich Karłowicach do centrum miasta przebył w niebywale krótkim czasie, gdyż po raz pierwszy od dawna nie było korków. Trasę od przystanku do solarium znał doskonale. Laską spokojnie przeczesywał przestrzeń chodnika przed sobą, po kolei mijając: silny zapach pączków, odór śmietnika i tłuste od smrodu popcornu powietrze wokół kina, by ostatecznie skręcić w znajomą uliczkę. Ulica świętego Antoniego ma wygląd dość absurdalny gdyż przez całą jej długość przeplatają się witryny solariów i domów pogrzebowych. Pan Tomasz przeszedł już obok szyby okraszonej wizerunkiem uśmiechniętego słoneczka, a także obok hasła „a jak będzie wyglądał pogrzeb w twojej rodzinie?”. Oczywiście tego pan Tomasz nie widział, słyszał jednak doskonale zwyczajny uliczny hałas, na który składają się urywki rozmów przechodniów połączone z warkotem samochodów. Chociaż telewizyjna pogodynka zapowiadała silne opady deszczu to na razie jedynie mżyło. Nasz bohater wspiął się po schodkach i z łatwością odnalazł znajomą klamkę. Pewnie przekroczył wysoki próg i usłyszał znajomy dźwięk dzwoneczka zawieszonego nad drzwiami. Z początku strasznie go denerwował jednak po dwóch latach regularnych odwiedzin w gabinecie pani Kasi w pełni się do niego przyzwyczaił.
- Dzień dobry.
Nie doczekawszy się odpowiedzi nie zmartwił się zbytnio. Pani Kasia, z którą był w znakomitej komitywie często wychodziła do bramy obok (salon pogrzebowy „Radość”) zostawiając otwarte drzwi.
-Lekkomyślna kobieta- pomyślał po raz setny pan Tomasz wieszając palto na wieszaku. Jak zazwyczaj podczas nieobecności właścicielki Tomasz, sam wszedł do kabiny, rozebrał się i położył się pod halogenem. Uchwyty wprawdzie były znacznie inne i obicie różniło się od poprzedniego, jednak pani Kasia już od miesiąca opowiadała o nowym łóżku, z Nowego Jorku o nazwie HiperSolar2008, które miało przyjść lada dzień, więc nie przejął się zbytnio zmianami. Pan Tomek miał jeden dziwny zwyczaj. Wręcz absurdalny jak to zazwyczaj bywa z najsilniejszymi nawykami. Mianowicie, gdy już wygodnie ułożył się w kabinie zawsze zasypiał, twardym snem sprawiedliwych. Budził go automatyczny brzęczek,, lub głos pani Kasi oznaczający koniec zabiegu. Także i tym razem zasnął.
Od rana pan Sławek był w złym humorze. Pies jego córki zwymiotował na kanapę- święty mebel salonu. W obliczu tak wielkiego nieszczęścia pomylenie liczby osiem z liczbą sześć, wydaje się być uzasadnione. W ten oto sposób wraz z panem Krzysztofem wynieśli do furgonu zamiast 886 ze świętej pamięci panem Marianem w środku, trumnę 866. Pomyłka była tym dotkliwsza, że zdarzyła się już w pierwszy dzień funkcjonowania zakładu. Furgon dostojnie ruszył z miejsca, zabierając trumnę oznaczoną numerem 866.
Rodzina pana Mariana dostojnie kroczyła za konduktem pogrzebowym. Niektórzy wymieniali miedzy sobą stosowne uwagi na temat fryzury trzeciej żony pana Mariana. Prawda jest taka, że za życia nikt go za bardzo nie lubił, niestety łączenie z jego żonami. Wszyscy chcieli już pojechać na stypę i nie moknąć na tym przykrym deszczyku. Pan Sławek w tym czasie wymyślał kolejne kary dla pupila córki. Wszyscy zgromadzili się wokół grobu. Ksiądz powiedział, że wszystko będzie dobrze, a pan Marian był dobry. Gdy grabarze unieśli trumnę nad grobem, ministrant zadzwonił dzwonkami i uderzył w gong, z wnętrza trumny rozległ się głośny chrobot, a następnie uniosło się wieko. Gdy z trumny wychynęła głowa mężczyzny (bynajmniej nie pana Mariana) i jego nagi tors, kobiety zakrzyknęły doniośle, a mężczyźni zadreptali w miejscu. Gdy mężczyzna z trumny powstał ukazując genitalia połowa pań zemdlała a panowie przejęli prymat w pokrzykiwaniu. Pan Tomasz natomiast krzyknął:
-Cholerne solarium!
O tym incydencie mówiono głośno i długo. Wzmianka o nim pojawiła się w licznych serwisach informacyjnych w kraju i na świecie. Wszystko oczywiście wytłumaczono. Pani Kasia miała długi, skrywany przed znajomymi i rodziną romans z amerykańskim reżyserem. W czwartek (22 października), na dwa dni przed feralnym wydarzeniem sprzedała swój salon panu Sławkowi, i wyjechała do ukochanego. Żyje z nim szczęśliwie do dnia dzisiejszego.
Panu Sławkowi cała afera nie przeszkodziła- wręcz przeciwnie, firma prosperuje doskonale a jej nazwa jest znana w całej Polsce. Pan Krzysztof przez dwa tygodnie był najchętniej słuchanym człowiekiem w pubie „Kupidyn”, do którego przychodzili grabarze. W końcu to on prawie pogrzebał golasa. W dodatku żywego.
Pan Tomasz zyskał tak niesamowity rozgłos, że nawet zrezygnował z pozwania firmy pana Sławka do sądu. Wystąpił w paru programach telewizyjnych i pojawił się na okładce Cosmopolitanu. Dalej chodzi do solarium na tej samej ulicy, tylko dwie bramy dalej. Często przed opalaniem wpada do pana Sławka na kawę. Rodzina pana Mariana dostała odszkodowanie i jeszcze długo szczyciła się tym niezwykłym pogrzebem. Pan Marian został ostatecznie pochowany na cmentarzu Osobowickim.
Informacja o tym dziwnym pogrzebie dotarła nawet do prasy malezyjskiej, ednak w wersji mocno odbiegającej od rzeczywistości. Malezyjczycy kupujący gazetę „Wiem” mogli przeczytać, że w Polsce zmartwychwstał pan Tomasis i przeobraził się w nowożytnego Boga Solarnego Tomasa Re, następcę egipskich faraonów, który ma zamiar wybudować piramidę w Gnieźnie.
Niech żyje globalna wioska.
fora.pl
- załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by
phpBB
© 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1
Regulamin