Autor Wiadomość
T.Obłuda
PostWysłany: Wto 17:15, 25 Lis 2008    Temat postu:

"Adres, mówię! Mam wezwać policję za to, że utrudniasz uiszczenie opłaty"-to trochę dziwnie brzmi,mi się tak wydaję.Warto pomyśleć nad tym uiszczeniem opłaty.

"W warzywniaku, po awanturze w kolejce, ostatecznie wychodzi z pustymi rękami. "-może lepiej "Po awanturze w kolejce, z warzywniaka wyszła z pustymi rękami."?
W każdym bądź razie,chyba lepiej wyszła "z warzywniaka",niż wyszła "w warzywniaka"

I ostania uwaga Smile nie złość się bo nie złośliwe,lecz szczere.Pisanie Dialogów w ten sposób jest utrudniające czytanie.A piszesz dla nas-czytelników Very Happy nie dla siebie.Chodzi o formę normalną czyli od myślnika,i tę formę dramatyczną..

Ale ile by było przyczepiania się, to budujesz akcję,nie chrzanisz tylko opowiadasz-jak to w opowiadaniach Very Happy opowiada się nie Smile
Jest fajnie.

Pzdr
Luthiene
PostWysłany: Czw 0:44, 13 Gru 2007    Temat postu:

no zastanawiające.
absurdalne i wciągające....ale gdybyś mi pewnych spraw nie wytłumaczyła to nie wiem czy bym sama na nie wpadła;]
a zając pobija wszystko Razz i mimo tego ze na początku nie podobał mi sie jego motyw teraz uważam, że bez niego już to COŚ nie byłoby takie intrygujące jak jest teraz...
OSA
PostWysłany: Pią 18:59, 30 Lis 2007    Temat postu:

Jeśli taki miał być to akceptuję Wink choć nie wiem czy dobrze go interpretuję Wink

Fioletowe włosy..., pani "kanarka"Smile [takie przypuszczenia co do wzorca] ;D Na pewno wiesz która Wink
Piscine P.
PostWysłany: Pią 18:53, 30 Lis 2007    Temat postu:

Wiem, że ten fragment może się wydawać nieco dziwny i postrzępiony treściowo, ale ...chyba taki miał być. Ja sama, patrząc na ten tekst, czytam między wierszami, traktując go trochę jak scenariusz na film
P.S. Jaka Fioletowa?
OSA
PostWysłany: Pią 16:58, 30 Lis 2007    Temat postu:

Hmmm...., Mona to fioletowa? ];->

Tylko ten fragment jest nieco dziwny: Od "CÓRKA, Lisa(...)" do "Cisza wypełniła pokój". Trochę go "ubarwić" i będzie "mniam"Smile
Piscine P.
PostWysłany: Pią 16:43, 30 Lis 2007    Temat postu: MONA LISA'S SMILE

Mona Lisa’s smile

-Nie mam biletu-za szybą drzewa powala zimowy wiatr. Zdyszany zając przebiegł przez jezdnię.
-Jak to: „nie masz”?
-Po prostu. Zapomniałam. Całego portfela, a w nim trzymam miesięczny.
-Dobra, dobra, pannico. Jak w ogóle śmiesz kłamać mi w żywe oczy? Gdzie twój szacunek do starszych? Chamstwo na każdym kroku- zając przybiegł do lasu, wlazł pod korzeń drzewa i nasłuchiwał odgłosów ulicy.-Będzie 50 kary. Proszę o adres.
-Ale…
-Adres, mówię! Mam wezwać policję za to, że utrudniasz uiszczenie opłaty?
(…)
Na dziś to koniec. Mona wychodzi z zatłoczonego autobusu, odprowadzana jadowitym wzrokiem pasażerów. Jeszcze po głuchym zatrzaśnięciu się drzwi słychać wyraźnie wyzwiska i krzyki.-Zając zasnął.
A jednak bilans dziś całkiem dobry. Złapała dziesięć osób, w tym trójkę dzieci, co wywołało oburzenie podróżujących. Teraz brnie przez fałdy śniegu, mijając zająca. Myśli, co przygotować na obiad dla przyjeżdżającej z wizytą córki. W warzywniaku, po awanturze w kolejce, ostatecznie wychodzi z pustymi rękami.

Sama nie wie, jakim cudem udało jej się zdobyć fałszywą legitymację rewizora. Po prostu nagle ją miała. Nikt nigdy nie poprosił jej o skrupulatne okazanie dokumentów-ani pasażerowie, ani żaden z kierowców. I tak była powszechnie rozpoznawana: rysy jej twarzy znano lepiej niż rozkłady autobusów.

Uwielbiała patrzeć w oczy przyłapanym. Napawała się ich szklanym strachem, wrednym zaskoczeniem i nerwową mimiką. Czuła wtedy, że czyni to, co do niej należy, a im większy ktoś stawiał opór, tym bardziej ją to bawiło i podnosiło na duchu. Czasem po wejściu do autobusu przez parę chwil nie wyciągała legitymacji, żeby, nierozpoznawalna wśród nowych użytkowników komunikacji, na następnym przystanku doszczętnie ich zrugać. Wtedy- triumfowała.

CÓRKA, Lisa (przygryzając wczorajszego herbatnika – mama nie zdążyła zrobić obiadu, bo późno wróciła z pracy): Mama kocha tę pracę, to widać.
Mona: Kocham swoją pracę.
Lisa: Kiedy powiedziała mi, że dostała pracę w sklepie z pasmanterią, strasznie się ucieszyłam. Co prawda na pół etatu, ale zawsze to coś, przynajmniej będzie będzie miała kontakt z ludźmi na swojej emeryturze , nie zdziwaczeje na stare lata.
Mona: To tylko pół etatu, ale…
Lisa: Cóż, mam wspaniałą mamę.
Powspominały trochę dzieciństwo Lisy, pośmiały się z głupkowatego teleturnieju w telewizji i poplotkowały o sąsiadkach. Nie mówiły o adoptowanym Leonie; Lisa nie chciała przypominać matce o tamtym wypadku autobusowym. Cisza wypełniła pokój.

Mona odeszła w spokoju. Tym razem także nikt o niej nie zapomniał.
Zając zapłakał gorzko przez łzy.

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group