Lurién |
Wysłany: Sob 18:20, 20 Mar 2010 Temat postu: Opowiadanie od Lurién. |
|
Liczy się uzasadniona krytyka, postaram się nie robić dwa razy tych samych błędów.
Drogi Pamiętniku!
Czy to nie dziwne że facet pisze pamiętnik? Ja jestem typem romantyka i wrażliwca i lubię wyżalić się, lub podzielić szczęściem na kilku kolorowych kartkach. Wziąłem w rękę grafitowy zeszyt w czarnej, skórzanej okładce i położyłem go na dębowym stoliku. Z kubeczka z przyborami piśmienniczymi sięgnąłem po granatowy cienkopis i otworzyłem notatnik na pustej stronie. Przeciągnąłem ręką na zgięciu między kartkami i z uradowaną miną zacząłem pisać.
Kiedy moja żona dziewięć miesięcy temu powiadomiła mnie, że będziemy mieli dzidziusia, nie dotarło to do mnie. Prowadziliśmy normalne życie z coraz większym brzuchem mojej jedynej kobiety. Po jakimś czasie pomalowaliśmy pokój i wstawiliśmy do niego sosnowe mebelki z licznymi zdobieniami. Szafa zaczęła zapełniać się ubraniami, a po kilku tygodniach była już do połowy pełna. Dotarło do mnie co się święci dopiero wczoraj, kiedy Małgośka krzyknęła z łazienki że rodzi. Spanikowałem. Miotałem się, szukając torby i pakując rzeczy maluszka. Zadzwoniłem po karetkę gdyż wiedziałem że nie jestem zdolny do jazdy w tym stanie. Małgosia była bardzo spokojna i opanowana, chociaż to jej pierwsze dziecko, zapewne dlatego, że już od dawna szperała w Internecie na temat porodów, pokoju i niemowląt.
- Torba jest w sypialni na szafie, tam są spakowane wszystkie niezbędne rzeczy do szpitala.- Powiadomiła mnie trzymając się za brzuch.
Z torbą na ramieniu i ciężarną kobietą pod pachą zszedłem do karetki, a tam pomogli mi już sanitariusze. Poród trwał 12 godzin, matko jak kobieta może tyle czasu nie spać i czuć ból? A do tego krzyczeć, przecież to fizycznie nie możliwe, tyle rzeczy na raz. Nie wróciłem do domu i nie spałem, siedziałem tylko na krzesełku w zielonym fartuchu i niebieskich kapciach szpitalnych popijając kolejną kawę z automatu. Nagle wyszła lekarka i powiadomiła mnie że mam zdrową i silną córkę. Ważyła ona 3200g, albo może 3340g? Nie wiem, nigdy nie byłem dobry w zapamiętywaniu liczb i mierzyła 58cm.
-Jaka ona malutka!- Krzyknąłem z przerażeniem.
-Malutka? Jest duża i ruchliwa, są dzieci które mierzą nieco ponad 50cm.- Uśmiechnęła się lekarka.-Może pan do niej zajrzeć.
Pojawiły się wszelkie obawy. A jeżeli ona rozpłacze się na mój widok? Co jeżeli mnie nie polubi?
Powolnym krokiem wszedłem do sali i ujrzałem maleńką istotkę na rękach żony. Moje wszystkie lęki zniknęły, była taka malutka i niewinna. Zawinięta w beciku, spod którego wystawało różowe body, na główce miała założoną czapeczkę w malutkie słoniki, spod której wystawały czarne włoski, jej duże oczy były koloru ciemno-niebieskiego…
-To nie jest moje dziecko!- Krzyknąłem rozdrażniony.
-Co? Twoje! Dlaczego tak myślisz?- Oczy żony zaszły łzami.
-Popatrz tylko, ty masz zielone oczy, a ja piwne, więc skąd ona może mieć niebieskie?
-Głuptasie…- Małgosi łzy spływały po policzkach, ale mimo to uśmiechnęła się.- Przecież każde dziecko po porodzie ma ciemne oczy, a do roku czasu mu się kształtują.
-Aha..- szepnąłem uspokojony i pocałowałem w czoło oby dwie moje kobiety.
-Chcesz ją może potrzymać?
-Ja?
Moje przerażenie wróciło. Co jeśli zrobię jej krzywdę? Albo się rozpłacze? A jeżeli wyleci mi z rąk.
-Nie..może lepiej nie..
-Dlaczego? Potrzymaj ją przez chwilę.-Wcisnęła mi w ręce małe zawiniątko.
To dziecko było takie cudowne, delikatne. Jej skóra błyszczała się i była niezwykle miękka w dotyku. Córeczka spojrzała na mnie swoimi ślepiami i mógłbym przysiąc, że się uśmiechnęła.
Ze szpitala wyszliśmy trzy dni później. Małej spodobało się jej łóżeczko i nowy pokoik. Przez pierwszy miesiąc czuła się pewnie jak lalka na wystawie, gdyż każdy ze znajomych przychodził i ją oglądał. Dostała mnóstwo prezentów i ubranek, które już nie mieszczą się w jej przestronnej szafie. Razem z Małgosią postanowiliśmy że nazywać będzie się Diana. Pasuje do niej i to bardzo, jest taka delikatna i subtelna. Teraz Diana ma pół roku i już prawie siedzi. Tak bardzo obawiałem się bycia ojcem, a teraz wiem że to najlepsze i najpiękniejsze uczucie w moim życiu. Przez cały czas patrzyłem i patrzę jak Diana dorasta i się zmienia.
Przepraszam, ale muszę lecieć. Przy dziecku jest tyle roboty, spojrzałem na zegarek i spostrzegłem że właśnie jest godzina karmienia Dianki. Muszę przygotować jej mleko modyfikowane i utulić do snu. |
|