Autor |
Wiadomość |
TmK |
Wysłany: Czw 23:25, 17 Lis 2011 Temat postu: |
|
Bardzo ładne i bardzo smutne. Ale nie rozumiem dlaczego ,,Prawdopodobnie"? |
|
|
Sleepwalking |
Wysłany: Wto 19:58, 22 Cze 2010 Temat postu: |
|
Fajne,choć smutne, trzeba przyznać. |
|
|
Alojzy.G.Cłopenowski |
Wysłany: Wto 17:21, 22 Cze 2010 Temat postu: |
|
Nie wiem, czy to ostatnio kiepski humor, czy cokolwiek innego (ze względu na dobre maniery mówić nie będę ;P)... ale... Wiem, że zburzę teraz ten obraz twardego, maczo Alojzego, młodziaka wiecznie pozytywnego, czy czego tam chcecie... Ale pojawiła się łezka. Wzruszyłem się...
Przeczytałem drugi raz i prawie sie rozpłakałem...
Toć to chyba najpiękniejsza rzecz jaką czytałem w życiu...
Może za bardzo się z tym utożsamiam... Ehh... Brak mi słów na komentarz w miarę sensowny. Nie jestem w stanie pozbierać myśli.
Chylę czoła. Wymiękłem, zamiękłem i Bóg jeden raczy wiedzieć co jeszcze.
Wspaniałe...
Cytat: | Ktoś powiedział, że każdy okruch skały ma swoje miejsce na ziemi, a każdy człowiek swój okruch. Więc wyruszył na spotkanie przeznaczeniu, mimo że wcale nie chciał. Naraził się na ciosy, których nigdy nie pragnął. Poznał ludzi, których darzył wzgardą. Ruszył w świat, ponieważ nikt go nie zatrzymał. Nikt nie powiedział „nie idź”. Wielka familia. Ona spakowała mu jedzenie na kilka dni, on podarował skórzaną kurtkę i dodał : „Idź gdzie pragniesz pisklaku – opierz się”. Nie powiedzieli nic o meteorycie. Nie rzucili mimochodem „wróć jeśli zechcesz”. Więc poszedł i idzie. Z obłędem w oczach i pragnieniem na ustach. Czy pije? Nie pamięta. Czy znalazł okruch? Kiedyś minął, ale boi się odwracać. Czy jeszcze nie dorósł? |
Szczególnie to zrobiło na mnie wrażenie. |
|
|
OSA |
Wysłany: Wto 16:57, 22 Cze 2010 Temat postu: Prawdopodobnie |
|
Szedł ulicą z dłońmi w kieszeniach, tak głębokich jak przestrzeń między życzeniem dla złotej rybki, a nową kurtką dla żebraka. Nie miał złudzeń. Wędrówka dzień i noc. Od lat. Bez przerw. Do przodu. Chlebak na długim pasku obijał się o kostki stóp i plątał pomiędzy nogami powalając go co chwila. „Upadnij byś mógł powstać” – krzyczał napis na brudnej koszulce typu T. Motto! Szansa! Życie! Okazja! Pragnienie... ? Czasami mijał ludzi, przyglądając im się spode łba. Mieli ręce niemal do połowy uda, po jednej głowie pełnej pragnień i stopy obute w skóry. Czy on to miał? Nie wiedział, ale zawsze szedł dalej. Czy jadł? Czasami jadał, ale nie pamiętał już dokładnie kiedy. Być może ostatni posiłek spożył nim przecisnął się pomiędzy kratami, a może to było wtedy gdy ktoś ukradł jego ubrania - podczas kąpieli w publicznej toalecie? Czy może... Pamiętał zapach fasoli w czerwono-pomarańczowym sosie, pływające gdzieniegdzie kawałki mięsa i kromki chleba w koszyczku na stole. Brązowe talerze. Porcelanowe. Bez wzorów. I pamiętał ludzi, którzy uśmiechali się do niego, ale zawsze za mało i sztucznie. Czy sypiał? Podobno nie. Nie przypominał sobie. Ludzie mówili na niego Bezsenny i taki pozostał, odkąd trawiony gorączką zderzył się z wiosennym meteorem - małym, uroczym i roześmianym. Kamieniem, który roztaczał aurę nieokreślonej barwy. Jednak to mu się podobało. Wtedy zdarzało się, że siadał nad brzegiem bezkresu i przyglądał się tym dwóm małym iskierkom spoglądającym bezwstydnie na wszystko i czuł się. Nie miał pojęcia czy nazwałby to szczęściem. Kiedyś może tak. Teraz raczej nie. I któregoś dnia dwa małe ślepka znikły – wyruszyły w świat. Ktoś powiedział, że każdy okruch skały ma swoje miejsce na ziemi, a każdy człowiek swój okruch. Więc wyruszył na spotkanie przeznaczeniu, mimo że wcale nie chciał. Naraził się na ciosy, których nigdy nie pragnął. Poznał ludzi, których darzył wzgardą. Ruszył w świat, ponieważ nikt go nie zatrzymał. Nikt nie powiedział „nie idź”. Wielka familia. Ona spakowała mu jedzenie na kilka dni, on podarował skórzaną kurtkę i dodał : „Idź gdzie pragniesz pisklaku – opierz się”. Nie powiedzieli nic o meteorycie. Nie rzucili mimochodem „wróć jeśli zechcesz”. Więc poszedł i idzie. Z obłędem w oczach i pragnieniem na ustach. Czy pije? Nie pamięta. Czy znalazł okruch? Kiedyś minął, ale boi się odwracać. Czy jeszcze nie dorósł? |
|
|