Sleepwalking |
Wysłany: Pią 19:19, 09 Mar 2012 Temat postu: Przygody skrzata Bonifacego |
|
Skrzat Bonifacy wybrał się na grzyby. Skakał od jednego do drugiego, wdrapywał się na ich kapelusze i badał zawartość miąższu specjalną łyżeczką. Gdy łyżka zabarwiała się na niebiesko, był to znak, że grzyb nie tylko jest jadalny, ale też dojrzały. Wtedy Bonifacy wołał pozostałe skrzaty. Te nadchodziły i pomagały mu załadować grzyb na specjalny wózek na kółkach, ciągnięty przez polne myszy. Później zwykle z takiego grzyba gotowana była zupa grzybowa z cebulą i koperkiem, a na mniejszych talerzach leżały pajdy chleba z masłem.
Jednak tamtego dnia, kiedy reszta krasnoludków pojawiła się jak zwykle, by pomóc Bonifacemu zawieźć grzyb do domu, ten odmówił powrotu. Powiedział, że wróci do ich chatki dopiero wieczorem. Skrzaty zdziwiły się. To niesłychane. Były przyzwyczajone do tego, że zawsze wszyscy razem jedli kolację przy wspólnym dębowym stole stojącym w kuchni o ścianach z palonego mchu.
Jednak Bonifacy nic nie odpowiadał. Skierował tylko wzrok w stronę horyzontu, gdzie słychać już było świergoty i trele ptaków, rechot żab oraz mrowie innych, nieokreślonych dźwięków świadczących o tym, że cały las i łąka przygotowywały się do zmierzchu. Nad drogą prowadzącą w przeciwnym kierunku niż droga do chatki wisiały dwie wielkie paprocie, które zgodnie i po bratersku obejmowały się ramionami. Znaczyły dwa długie cienie na tle karmazynowego nieba.
Był niemal pewien, że Biedronce należy pomóc. Należy opatrzyć ją i postawić bańki, bo ma problemy z oddychaniem. natrzeć plecy Amolem. Inne skrzaty nie chciały albo nie potrafiły tego zrozumieć. Ale on wiedział lepiej. Jakże często on i Biedronka Wielokropka wspólnie ucztowali, racząc się obficie nektarem z dzwonków leśnych. W swoim mieszkaniu Biedronka zgromadziła moc przetworów: suszone grzyby, a nawet marynowane szyszki. Wiedział, że z Biedronkę nie sposób się nudzić.
c.d.n. (chyba) |
|