zula52008 |
Wysłany: Sob 23:09, 24 Mar 2012 Temat postu: Grzech samobójstwa, czyli droga do cierpienia. |
|
Grzech samobójstwa, czyli droga do cierpienia.
Rozwiązując swoje problemy poprzez własna unifikację oddajemy się we władanie szatana. Ducha nieprawości, którego cieszą nasze wszelkie złe uczynki. Jeśli się zastana-wiasz, czy warto żyć ? Lub twierdzisz, że two-je życie jest beznadziejne, pozbawione sensu. Pamiętaj, że słowa te nie pochodzą od Wszechmogącego Boga. Są to wątpliwości egzystencjalne pochodzące z czeluści piekiel-nych. Miejsca wiecznego cierpienia, grzechu, zawiści , wojen, grozy i śmierci wiecznej.
Piszę to nie po to, aby pokazać jaki jestem inteligentny. Nie pisze tego dla mamony. Moim celem jest dotarcie do osób błądzących, które spłycają piękno swego życia. Muszę pokazać tym tekstem, że piękno naszego istnienia jest „czymś” niezwykłym, uniwersalnym i dobrym. Moim posłannictwem jest, także ukazanie samobójstwa jako grzech ciężki i tragiczny w swoich skutkach.
Spytasz się: „Co on może wiedzieć o samobójstwie? Poco on mi moralizuje?”. Cóż wiele wycierpiałem przez ten rodzaj śmierci ludzkiej. Gdy człowiek umiera z przyczyn naturalnych w wieku stu lat, wydaje nam się to niejako naturalne. Gdy ktoś ginie w wypadku samochodowym lub umiera po ciężkiej chorobie jest to sytuacja tragiczna. Pocieszenie możemy znaleźć jednak w myśli, że człowiek ten trafił do krainy wiecznego szczęścia, zdrowia i wszechobecnej życzliwości innych. Miejsca, w którym możemy spotkać Jezusa, Maryję, Jana Pawła II, wszystkich świętych i błogosławionych. Omawianego pocieszenia brakuje nam jednak, gdy dowiadujemy się o samobójstwie bliskiej nam osoby. Brak wiary w ponowne spotkanie ze zmarłym powoduje w nas lęk. Jest to stan naszej duszy, w którym miesza się trwoga, ból , cierpienie, niedowierzanie, smu-tek, żal i rozpacz.
Gdy cofam się myślami do dni, kiedy dowiedziałem się o aktach samozniszczenia mojego brata ciotecznego i znajomego, te wszystkie straszne przeżycia powracają do mnie niczym bumerang. W tym tekście opisuje jednak te straszne historię, aby ukazać prawdę o tym, ze samobójstwo mające w swojej genezie każdą przyczynę jest aktem zwykłego tchórzostwa i głupoty ludzkiej. Przykładami potwierdzającymi tę oczywista prawdę są poniższe, autentyczne historie apatii i poddania się działaniu mocy piekielnych.
Byłem wtedy jedenastoletnim chłop-cem. Mój o dwa lata starszy brat ciężko cho-rował. Miał co prawda tylko zwykłą grypę. Jednak kilkudniowa gorączka dochodząca do 40oC spowodowała skrajne wyczerpanie jego organizmu. Byłem zbyt mały, aby zrozumieć powagę choroby Kamila. Jedyne co mnie wte-dy interesowało to, kiedy znów pójdziemy razem do szkoły. Głupio przecież było samemu stać na przystanku oczekując na przyjazd autobusu. Moje próby symulowania choroby nie powiodły się i niestety byłem zmuszony uczęszczać na zajęcia samotnie.
Tak było i w ten feralny dzień. W szko-lę nic specjalnego się nie działo. Nauczyciele coś nam tłumaczyli. My coś tam pisaliśmy w swoich zeszytach. Nie zwracaliśmy zbytnio uwagi co notujemy. Teraz liczyły się tylko roz-mowy na temat zbliżających się wakacji. Na przerwach i niektórych lekcjach wychodziliśmy grać w piłkę nożną. Atmosfera była wyśmienita. Każdy był uśmiechnięty.
Ten sielankowy obraz przekształcił się w krótkim czasie w jeden z najtragiczniejszych dni w moim krótkim życiu. Zmiana charakteru przedstawionych chwil była iście gwałtowna. W jednej chwili radość zamieniła się w smu-tek. Uśmiech w płacz. Preludium mojego cier-pienia nastąpiło, gdy zobaczyłem zapłakaną mamę, Miałem wtedy katechezę. Od razu domyśliłem się, że musiało stać się cos okrop-nego. Oczywiście pomyślałem, że stan mojego brata musiał się pogorszyć . Nic takiego nie miało jednak miejsca. Okazało się, że powodem rozpaczy mojej mamy była wiadomość o śmierci mojego brata ciotecznego od strony ojca. Byłem w szoku, ale nie uroniłem ani łezki. Stałem się tylko białym upiorem o spuszczonej głowie i zgarbionej sylwetce. Byłem wtedy na etapie niedowierzania. Prawdziwe apogeum cierpienia nastąpiło chwilę później. Moja mama łamiącym się głosem powiedziała, że Dominik się powiesił. Jakie było podłoże jego decyzji? Przyczyna nie jest mi znana. Jed-nakże mam podejrzenia, że mógł być to skutek wyśmiewania się przez pseudo-kolegów z jego ciemniejszej karnacji. Wiem doskonale o tym, że posiadał On wielu kolegów i koleżanki. W jego psychice powstała jednak negatywna wizja samego siebie. Nie zauważał, że jest lubiany przez swoich rówieśników. A bandyci, którzy go szykanowali, robili to z powodu zazdrości o powodzenia u dziewczyn i jego radosnego usposobienia. Dominik miał po prostu pecha, że stał się ofiarą tych szkolnych łobuzów. Innych przyczyn tej tragicznej decyzji na próżno szukać. W domu miał dobre warunki. Rodzice nie byli alkoholikami. Nikt go nie bił. Uczniem był przeciętnym, lecz bez większych problemów zdawał z klasy do klasy. Absolutnie nic nie wskazywało na to co wkrótce miało nastąpić.
Oczywiście, jak to bywa niemal zawsze w tego typu historiach rodzina obwiniała się o poświęcanie zmarłemu zbyt małej uwagi. Osoby, które miały styczność z uzurpatorem własnego życia były na siebie wściekłe, ze nie zauważyły symptomów myśli samobójczych. Podkreślmy to dosadnie. Czasami nie jesteśmy w stanie zauważyć cierpienia mentalnego drugiego człowieka. Wynika to z tego, że człowiek potrafi ukryć swoje emocje. Założyć maskę nijakości w momencie, gdy jest mu źle. Co z tego, że Dominik rozdał swoje pieniądze rodzeństwu? Nic to przecież nie oznaczało. Był On przecież bardzo sympatycznym „gościem”. Co z tego, że chwilę przed aktem samozniszczenia obszedł domowników. Kto mógł się domyślić, że to jego pożegnanie z doczesnością. W końcu czy gorszy humor mógł być sygnał o niebezpieczeństwie? Psychologowie odpowiedzą twierdząco na to pytanie. Trudno się nie zgodzić z ich opinią. W końcu to ich profesja zajmuje się badaniem ludzkich myśli i zachowań. Pamiętajmy jednak, że nie każda depresja, załamanie musi prowadzić do samobójstwa. Musimy być świadomi, że czasami nie jesteśmy w stanie zauważyć oznak zbliżającej się tragedii. Człowiek wydający się wesołkiem, jak to było w opisywanym przypadku, odbiera sobie życie. Nic na to nie wskazywało. Do ostatnich chwil wydawał się On być radosny i szczęśliwy. Pozory jednak mylą.
Śmierć Dominika była dla całej naszej rodziny ogromnym nieszczęściem i zaskocze-niem. Szczególnie dotkliwie to wydarzenie odczuli domownicy zmarłego, którzy na co dzień mogli cieszyć się dobrocią i pomocniczo-ścią zmarłego.
Ten jedenastolatek z mojej rodziny nie był świadomi czym jest samobójstwo. Myślał, że czyn ten zakończy jego cierpienie egzystencjalne. Nie rozumiał, że takie „rozwiązanie” problemów może spowodować katastrofę podczas Sądu Ostatecznego. Nie pomyślał On również o cierpieniu swojej rodziny.
Podczas pogrzebu słychać było prze-raźliwe krzyki matki. Wprost nieopisany ból rodzicielki, którego ukoić nie miały prawa żadne środki antydepresyjne. Smutek przeszywał także serce dziadka zmarłego, który mało co nie przypłacił swoim życiem uczestnictwa w uroczystej Mszy Świętej celebrowanej za duszę zmarłego. Siostra denata „zamknęła się w sobie” na kilka lat. Stała się mniej pogodna, uśmiechnięta. Dominik kochał swoją rodzinę ponad wszystko. Na pewno nie chciał jej tak głęboko zranić. A jednak działanie szatana spowodowało wprost nieopisaną tragedię. Ten młody człowiek miał całe życie przed sobą. Pierwszy pocałunek, ślub, radość posiadania potomstwa. Wiele chwil radości i euforii. Niestety ogon szatana zasłonił mojemu bratu ciotecznemu inne perspektywy rozwiązania swojego problemu z pseudo-kolegami. Nie widział On lepszego wyjścia. A przecież wystarczyło zrobić coś tak prostego jak zgłoszenie szykanowania u dyrekcji lub też rozmowa z rodzicami. Niestety diabeł istnieje i zwodzi ludzi na drogi pokusy, zła, zawiści i zniszczenia.
Niestety ostatnio ponownie moje serce krwawiło z powodu kolejnego samobójstwa w moim otoczeniu. Tym razem tego drastycznego wyboru dokonał mój znajomy. Był On osobą zamknięta w sobie, która charakteryzowała się wielka uczciwością i serdecznością wobec innych. Pewne jest, że niemiałbym okazji do konwersacji z Pawłem, gdyby nie fakt, że chodził On do jednej klasy z moim bratem. Stałoby się tak, ponieważ zmarły nigdy jako pierwszy nie zaczynał rozmowy. A i ja nie należę do tych co chętnie nawiązują kontakty interpersonalne z nieznajomymi. Na szczęście wkrótce znaleźliśmy wspólne zainteresowania i pasję. Skłamałbym jednak mówiąc, że staliśmy się dobrymi przyjaciółmi. Paweł był dla mnie sympatycznym gościem, który lubił oglądać filmy kryminalistyczne i czytać mangę. Był to mój kolega, który miał szansę stać się przyjacielem. Niestety już nim niezostanie. Zapamiętam go jednak jako osobę, która miała swoje indywidualne, personalne zdanie na każdy temat. Wynikało to w dużej mierze z oczytania i inteligencji zmarłego. Ale także z bacznego obserwowania otaczającego nas świata. Paweł był swoistego rodzaju fenomenem młodego „człowieka- encyklopedii”. Wiedział wiele z zakresu nauk o przyrodzie, społeczeństwie, historii, technologii i historii. Uwielbiał ponadto fizykę i matematykę, z których był naprawdę dobry. Świadczyć o tym mogą zdobywane przez niego nagrody i dyplomy na olimpiadach z tych dwóch dziedzin wiedzy.
Niestety w Poniedziałek Wielkanocny do mojego domu przyjechała policja. Funkcjonariusze chcieli rozmawiać z moim bratem na temat Pawła, który zaginął. Wyszedł On dzień wcześniej z domu i do tej chwili nie powrócił. Byłem przekonany, że ktoś musiał go pobić lub potracić samochodem. Wtedy dowiedziałem się rzeczy dla mnie szokującej. Z rozmowy z bratem dowiedziałem się, że zaginiony w liceum planował popełnić akt końcowej samo destrukcji. Oczywiście wyznanie to pociągnęło za sobą dalsze konsekwencję. Brat opowiedział o tej strasznej myśli naszej mamie. Mama zawiadomiła wychowawczynie. Ta z kolei po konsultacji z szkolnym psycholog wysłała Pawła do psychiatry. Ten podjął decyzję o cotygo-dniowych sesjach terapeutyczno-leczniczych i przepisał choremu silne leki antydepresyjne.
Preparaty te miały swoje skutki uboczne, które dla ambitnego ucznia były dużym utrudnieniem. A właściwie swoistego rodzaju murem niemocy. Paweł pomimo swoich wysokich ambicji i dużej chęci gorliwego zdobywania wiedzy nie był w stanie pamięciowo opanować materiału potrzebnego do zaliczenia sesji egzaminacyjnych na studiach. Próbował swoich sił na innej uczelni. Lecz i tam jego stan psychiczno-fizyczny nie pozwolił mu na kontynuowanie poszerzania swojej wiedzy. Być może to było jedną z częścią skła-dniowych przyczyn samobójstwa.
Dwa dni po wizycie policji w moim domu na jednej z gałęzi drzewa w pobliskim lasku zostały odnalezione zwłoki dwudziesto-jednoletniego mężczyzny. Obok znaleziono list pożegnalny. Z jego treści wynikało, że zaginiony czuł się jednostka słabą psychicznie i fizycznie. Nie czuł sensu dalszej koegzystencji w społeczeństwie. Zatracił wiarę w istnienie Boga. Bał się kontaktów z innymi ludźmi. Myślał, że jest obdarzony złymi genami.
Rodzina niszczyciela własnego istnie-nie pogrążyła się w rozpaczy. Oczywiście i tutaj mamy do czynienia ze zjawiskiem samo obarczania się winą o niezapobiegnięciu samobójstwu. Ale czy te oskarżenia są słuszne? Przecież chory był pod opieka specjalisty. Nie był odstawiony na margines życia rodzinnego, pomimo swojej ułomności psychicznej. Był traktowany jako pełnoprawny członek rodziny, który był kochany przez swoich rodziców i rodzeństwo. Paweł pozostawił swoja rodzinę z otwarta na skroś raną. Rana jest elementem każdej śmierci osoby nam bliskiej. Tutaj jednak mamy do czynienia z nieustannym polewa-niem rany octem. Tą substancją potęgującą i odnawiającą żal jest myśl o sposobie zakoń-czenia życia.
Genezy samobójstw są różne, ponie-waż każdy z nas jest inny. Przytoczone przeze mnie przykłady ukazują i uwypuklają dwie z najczęstszych przyczyn aktów ostatecznego zawierzenia szatanowi. Chodzi mi tutaj o za-szczucie życia jednostki przez większą grupę społeczeństwa oraz o depresję spowodowana niską samooceną.
W pierwszym przypadku powinniśmy pamiętać o tym, że Jezus też był prześladowany i upokarzany. Wiedzmy, że jako dzieci boże powinniśmy nieustannie szukać w drugim człowieku pierwiastków dobra, przeciwstawiać się złu czynionym przez innych. Nie załamujmy się, jeśli atak przeciwko nam jest zmasowany. W takim przypadku powinniśmy zwrócić się z naszymi problemami do innych osób, czy instytucji. Może to być przyjaciel, rodzina, policja, dyrekcja szkoły lub zakład pomocy spo-łecznej. Istnieje ryzyko, że i to nie przyniesie spodziewanych rezultatów. Nie pozostaje nam wtedy nic innego, jak zmiana środowiska naszego życia. Zaprotestujecie stanowczo: „Łatwo powiedzieć! Gdzie ja znajdę na to siły?”. A na samobójstwo nie braknie ci odwagi, wytrwałości i siły? No przecież, ze ci starczy. Szatan przecież nie śpi.
W drugim przypadku pamiętajmy, o tym, że Bóg stworzył nas doskonałymi. Nie ważne, że Marysia jest od ciebie ładniejsza. Uroda jest cecha nietrwałą. Co z tego, że To-mek ma bogatych rodziców? Przecież cały majątek jego rodziny to tylko pył, który może zostać zdmuchnięty przez Boga w jednej se-kundzie. A Iza z klasy ma same piątki i szóstki i na dodatek jest przewodniczącą klasy. Ciesz się jej szczęściem. Pamiętaj, że Ty również otrzymałeś od Miłosiernego jakiś talenty, dary. Nie wmawiaj mi, że nie dostałeś nic. Przecież dostałeś życie, rodziców, plus coś extra. Co to jest? Sam nie wiem. Każdy z nas ma jakieś zdolności i umiejętności. Jedni odnajdują je w młodości, inni w późnej jesienni życia. Jeśli popełniasz akt samozniszczenia to pozbawiasz się radości z odnalezienia daru danego Ci przez Boga. Nie jest ważne, czy nosisz okulary lub jeździsz na wózku inwalidzkim. Dla Boga jesteś zawsze ukochanym i doskonałym dzieckiem zarówno w wymiarze psychiczno-intelektualnym, jak i fizycznym.
Inną częsta przyczyną samobójstw jest niepowodzenie w „miłości”. Jest to absurd. Jeśli druga osoba nie chce z Toba być, to oznacza to w sposób jednoznaczny, że nie jest to miłość prawdziwa. Twoje postrzeganie drugiej osoby jest tylko fascynacja, zauroczeniem, a nie umiłowaniem. Bądź świadomy, że miłość charakteryzuje się trwałością, niezależnością od przeciwności losu oraz troską o drugą osobę.
Pozostałe przyczyny pozbawienia się życia są cierpienia fizyczne i psychiczne czło-wieka. Pamiętaj, że im więcej cierpisz, tym więcej masz do zyskania w niebie. Jak myślisz kto w oczach Boga będzie wyżej postawiony? Osoba zdrowa i bogata wierząca w boga, czy biedaczyna chory na trąd chwalący Ostoje Mądrości? |
|