Sleepwalking |
Wysłany: Sob 20:09, 12 Maj 2012 Temat postu: Nadzieja |
|
Las, gęsty las, żadnych nowin.
Czekała na niego. Na darmo. Pogrążała łzawe oczy w błotnistym deszczu łez. Ale on znalazł już sobie kogoś nowego.
Pamiętała ich zaręczyny. Dawał jej złoty pierścionek z różowym kamykiem. Wymieniali przyrzeczenia. Teraz go nie było.
Zniknął z wiatrem, tak samo jak przyszedł. A ona nie potrafiła wybaczyć.
Mimo to czekała, absurdalnie. Wiedziała, że to nierealne, on nie zamierza wrócić.
Naokoło noc dawała już o sobie znać. Spadała kryształami lepkiego deszczu wokół jej postaci. Ciemność szeleściła w drzewach.
Uczynił z jej serca wydmuszkę. Nie chciała nic pamiętać, ale było to niemożliwe. Gdyby mogła, poprosiłaby Ptaka Darmozjada o to, żeby zjadł jej umysł, ale Ptak krążył teraz w odległych krainach.
Pozostawało jeszcze wypić czarny nektar. Jednak to łączyło się z męczarniami, a ona tego nie chciała. Dość już przeżyła w ostatnich miesiącach, czekając na niego.
W dali zobaczyło migające światło.
Czy możliwe, że to on?
Wiedziała , ze światło mogło zwiastować Rycerzy Świtu. Ale przecież istniało wielu Rycerzy Świtu.
Ujrzała w dali powiewającą chorągwię. Jeszcze chwila i zobaczy, kto zmierza w jej stronę.
Z początku smuga jasnego światła zasłaniała twarz przybysza.
Słyszała już blisko stukot kopyt. Zbliżał się coraz bardziej. Był tuż tuż. Wtem rozjarzyła się stalowa zbroja, i jej serce przeniknęła nadzieja.
Przybysz zdjął z głowy hełm.
To był Romuald.
Jego przyjaciel.
– Witaj – odezwał się swym tubalnym głosem, siedząc dalej na koniu.
– On nie żyje. Zmarł w jej ramionach. Był chory.
Poczuła jak jej serce się kurczy. Cały czas brała za oczywiste to, że on gdzieś tam jest, u boku kogoś innego, ale zawsze gotowy, aby mogła dotknąć go swoimi marzeniami. Teraz została z niczym
Osłabła i wsparła się na ramieniu Romualda. Ten wsadził ją na swego konia i odjechali w stronę wioski. Powoli zasłoniły ich rozłożyste paprocie i drzewa. |
|