Autor Wiadomość
Sleepwalking
PostWysłany: Śro 20:01, 16 Maj 2012    Temat postu:

A szkoda.Bo tu jakoś fajnie się czułam. Tak swobodnie:(
Gdzie tych wszystkich ludzi wyniosło?Na inne fora?
niespokojna
PostWysłany: Śro 15:25, 16 Maj 2012    Temat postu:

sleepwalking nie krakaj też mam takie obawy :<
Sleepwalking
PostWysłany: Pon 17:31, 14 Maj 2012    Temat postu:

Hehe, no nie pomyślałam o Tristanie i Izoldzie.
Co do "rwania się" to na swoje usprawiedliwienie mogę jedynie napisać, że to przez nagly przypływ weny:P
A w ogóle to dzięki za komentarz. Obawiam się, że to forum umiera powoli.
OSA
PostWysłany: Nie 16:43, 13 Maj 2012    Temat postu:

W zasadzie to nie wiem jak skomentować. Momentami mało płynnie i trochę się rwie, ale oddaje to co w zamiarze (sądząc po tytule) miało oddać. Kojarzy mi się z Tristanem i Izoldą, chyba zwłaszcza przez fragment:
"On nie żyje. Zmarł w jej ramionach. Był chory."
Sleepwalking
PostWysłany: Sob 20:09, 12 Maj 2012    Temat postu: Nadzieja

Las, gęsty las, żadnych nowin.

Czekała na niego. Na darmo. Pogrążała łzawe oczy w błotnistym deszczu łez. Ale on znalazł już sobie kogoś nowego.
Pamiętała ich zaręczyny. Dawał jej złoty pierścionek z różowym kamykiem. Wymieniali przyrzeczenia. Teraz go nie było.
Zniknął z wiatrem, tak samo jak przyszedł. A ona nie potrafiła wybaczyć.
Mimo to czekała, absurdalnie. Wiedziała, że to nierealne, on nie zamierza wrócić.
Naokoło noc dawała już o sobie znać. Spadała kryształami lepkiego deszczu wokół jej postaci. Ciemność szeleściła w drzewach.
Uczynił z jej serca wydmuszkę. Nie chciała nic pamiętać, ale było to niemożliwe. Gdyby mogła, poprosiłaby Ptaka Darmozjada o to, żeby zjadł jej umysł, ale Ptak krążył teraz w odległych krainach.
Pozostawało jeszcze wypić czarny nektar. Jednak to łączyło się z męczarniami, a ona tego nie chciała. Dość już przeżyła w ostatnich miesiącach, czekając na niego.
W dali zobaczyło migające światło.
Czy możliwe, że to on?
Wiedziała , ze światło mogło zwiastować Rycerzy Świtu. Ale przecież istniało wielu Rycerzy Świtu.
Ujrzała w dali powiewającą chorągwię. Jeszcze chwila i zobaczy, kto zmierza w jej stronę.

Z początku smuga jasnego światła zasłaniała twarz przybysza.
Słyszała już blisko stukot kopyt. Zbliżał się coraz bardziej. Był tuż tuż. Wtem rozjarzyła się stalowa zbroja, i jej serce przeniknęła nadzieja.
Przybysz zdjął z głowy hełm.
To był Romuald.
Jego przyjaciel.
– Witaj – odezwał się swym tubalnym głosem, siedząc dalej na koniu.
– On nie żyje. Zmarł w jej ramionach. Był chory.
Poczuła jak jej serce się kurczy. Cały czas brała za oczywiste to, że on gdzieś tam jest, u boku kogoś innego, ale zawsze gotowy, aby mogła dotknąć go swoimi marzeniami. Teraz została z niczym
Osłabła i wsparła się na ramieniu Romualda. Ten wsadził ją na swego konia i odjechali w stronę wioski. Powoli zasłoniły ich rozłożyste paprocie i drzewa.

Powered by phpBB © 2001,2002 phpBB Group