Sleepwalking |
Wysłany: Wto 20:10, 19 Mar 2013 Temat postu: Konflikt |
|
Poharatane, nędzne życie. Wracała już tyle razy, a ciągle to samo. Nie rozumieli się, a czuła, że to ona pogarsza całą sytuację. Nie była taka jak inne kobiety. Gdyby tak było, może Adam bardziej by ją kochał. Nie czytała artykułów o podwyżkach podatków, nie śledziła najnowszych trendów mody i nie umiała wybrać odpowiedniego kredytu. Wiedziała, że wszystko było jej winą. Ostatnio kłócili się o przeróżne rzeczy. Nawet o to, że szminkę miała źle dopasowaną.
Mówił jej, że jest egoistką. Że nawet psem nie umie się zająć. I miał rację. Nie potrafiłaby zająć się nawet muchą. Ale czuła, że nie sama doprowadziła do tego stanu rzeczy. On wyciągnął ją z rynsztoka, zapewnił dach nad głową, zapisał na kurs dla sekretarek. Praktycznie wzorem jaskiniowca przerzucił ją sobie przez ramię, dał w dupę i nakazał żyć. Ale ciężko jest nauczyć się żyć z dnia na dzień, jeśli nie żyło się przez tyle lat.
Ciągle miała wrażenie, że otacza ją swego rodzaju mgła. Niby wiedziała w głębi duszy jak należy postępować, ale zawsze jakiś chochlik w głowie mówił jej, że może inaczej też się uda. Możliwe, że to było zwykłe lenistwo. Tam, w rynsztoku, wszystko zasnute było fioletowymi oparami, nie musiała za bardzo wysilać myśli, zawsze jakiś przechodzień rzucił jakąś starą bułkę albo parę złotych. Teraz musiała mierzyć się ze światem.
Usłyszała trzask drzwi i wiedziała, że wrócił do domu. Powietrze przecięły jego rozważne, logiczne rysy twarzy.
- Czemu poniżasz mnie przed naszymi znajomymi? – zapytał podniesionym głosem.
- Nie rozumiem, o co ci chodzi.
- Wczoraj na imprezie. Nie udawaj.
- Ale ja naprawdę nie…
- Opowiadałem wszystkim o naszym pobycie w Paryżu. O tym jak razem podziwialiśmy Wieżę Eiffle’a. A ty nic … zupełnie nic!!!
A no tak, ledwo przypominała sobie ten moment wczoraj wieczorem. Dlatego, że jej kojarzył się jedynie z przelotnym obrazem w głowie. Kiedy Adam wspomniał w gronie znajomych o Paryżu i Wieży, jej przez myśl przemknęła paryska uliczna kwiaciarka. Miała zmarznięte palce ,a na głowie wianek z różowych astrów. Jej przysadziste dłonie chwytały kwiaty, jakby to były sztuki wołowiny.
Wiedziała, że wczoraj to był błąd. Błąd, który tylko pogorszył sprawę. Napięcie bowiem zaczynało opanowywać ich dom już od zeszłej środy, kiedy wypuściła papugę z klatki. Adam wrócił z pracy i zobaczył papugę latającą po salonie. Nie wytrzymał i wydobył z gardła całą parę, która gromadziła się tam od kilku dobrych miesięcy. Papuga była po operacji. Zabronione było wypuszczanie jej z klatki przez co najmniej tydzień, a ona…
- Zabiję się, zobaczysz! – wykrzyknęła teraz. – Zabiję się i będziesz miał w końcu spokój.
- Przestań!
Stali naprzeciwko siebie i obserwowali się w milczeniu. Dwoje obcych sobie ludzi. Obcych, ale jednak bliskich. Gdyby nie on, nie zarejestrowałaby się w ogóle w rzeczywistości. Nie byłoby jej. Wiedziała, że nigdy by nie spełni swojej groźby. Rację miał Adam. Należało dalej żyć. |
|