Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
OSA
Administrator
Dołączył: 12 Sie 2007
Posty: 422
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Europy
|
Wysłany: Nie 11:07, 09 Wrz 2007 Temat postu: "TAMILSKI CHŁOPIEC" Erich Maria Remarque |
|
|
TAMILSKI CHŁOPIEC
Santon zrozumiał, że urok życia nie tkwi w jego celach, tylko w incydentach. Dlatego lubił łamać konsekwencję swej wyliczonej przez rozsądek egzystencji i wplątać w nią nieprzewidziane epizody, dawał się też zaskakiwać różnymi pomysłami, ponieważ ożywiły one jednostajność, a sile przeżyć pozwalały zachować elastyczność. Jako że był pewny samego siebie, mógł sobie pozwolić na najbardziej ekstrawaganckie kaprysy.
Gdy pewnego popołudnia z tego właśnie powodu zgrzytanie wozów zaprzężonych w woły i gwizd kolejki elektrycznej w Madrasie wydały mu się zbyt nachalne, w jego głowie zaświtała nagle myśl, której zresztą uległ, żeby pojechać przez Visagapatam do Puri, a tam kupić kompleks świątynny i sfotografować należące doń zakazane budowle. Postanowił wyruszyć od razu i przenocować w bungalowach.
Tamilski chłopiec, który towarzyszył mu od miesięcy, umieścił w wozie broń, aparaty i prowiant, po czym wspiął się na miejsce obok swego pana, skąd dziecięco uszczęśliwiony patrzył, jak koziołkują mijane ulice, a samochód pomyka w dal niczym brzęczący olbrzymi szerszeń.
Po kilku godzinach między drzewami zamigotały wody Zatoki Bengalskiej. Słońce stało nisko ponad morzem, nadając wodzie kryształową przejrzystość o tak jedwabistym blasku, że wyglądało to, jakby łagodna podziemna gwiazda oświetlała od dołu błękitne fale. Ogrody cynamonowe ciągnęły się niemal do samego brzegu i pachniały. Linia zatoki ginęła na horyzoncie w blasku światła niczym egzaltowany gest.
Krajobraz oddychał nastrojem tak uskrzydlonym, że Santon uznał za trywialne kontynuowanie jazdy wedle szablonu sieci dróg, zamiast przedzierania się przez gąszcz po dziewiczych ścieżkach. Zjechał więc z szosy i podążał drogami przez dżunglę, aż dotarł do polany całkowicie zarośniętej białymi kwiatami orchidei.
Tutaj się zatrzymał, machinalnie wziął strzelbę i ruszył dalej pieszo. Urzekła go panująca dookoła cisza. Z koron drzew niczym z mistycznej kopuły sączyło się łagodne zielone światło. Żaden powiew nie poruszał liśćmi. Chwila śniła w leśnej kryjówce jakby zapomniana przez czas.
Jakaś plama w kolorze piaskowym przemyka śpiesznie z gałęzi na gałąź. Prawie nie uświadamiając sobie tego, Santon podniósł broń, aby uwolnić się od uciążliwego niepokoju, i sam się przestraszył, kiedy huknął strzał. Do lotu poderwała się spłoszona chmara papug, które odleciały, głośno skrzecząc, w dżungli dały się słyszeć gwizdy i szelesty, jakiś ciężki zwierz spadł z hukiem z wierzchołka, brązowe ciało, chwiejąc się i koziołkując, runęło w dół i uderzyło głucho o ziemię. Chłopiec podbiegł, żeby je przynieść.
Wrócił zupełnie zmieszany. Na jego ramieniu zwisał zwłok małpy przypominający dziecko zmożone snem. Bez słowa wyciągnął rękę, w której trzymał zwierzę, ku swemu panu, a następnie położył je ostrożnie na ziemi. Santon znał przesądy Hindusów, dla których Pan Lasu stanowi święte tabu i dlatego uważają zabicie małpy z morderstwo. Widząc zwierzę, sam poczuł się nieswojo. Nierozwinięta jeszcze jak u dziecka głowa leżała między orchideami, w półotwartych oczach błyszczało dziwne światło koloru ochry, chude łapy opadły bezwładnie, a małe bezwłose dłonie miały w sobie coś wzruszająco ludzkiego.
Santon podszedł bez słowa do wozu, pragnął odjechać jak najprędzej - ale po kilku obrotach silnik zgasł. Kiedy badał wóz, Hindus zbliżył się do niego po cichu i poprosił pokornie o zgodę na pochowanie zwłok. Santon skinął głową. Chłopiec zaraz jednak wrócił, z przerażeniem rozglądając się dookoła, i oznajmił, że między drzewami stoi jakaś postać. Nagle schował się za wóz i pokazał kierunek.
- Tam… tam…
Na skraju polany pojawiła się małpa, niezdecydowana, jakby czegoś szukała. Gdy Santon podszedł bliżej, uciekła w gąszcz. Chłopiec przytaszczył bojaźliwie trochę kamieni i przykrył nimi dół. Po usunięciu defektu Santon odjechał kawałek, po czym podkradł się z powrotem i obserwował polanę. Małpa pobiegła dużymi susami do dołu i zaczęła szarpać kamienie. Młody Hindus podążył za swym panem; kiedy zobaczył, że zwierzę próbuje otworzyć mogiłę, szepnął:
- Sahib... on szukać… druga…
Santon przypomniał sobie nagle, że zastrzelone zwierzę było samicą.
Po kwadransie jazdy zauważył, że pomylił kierunek. Trzymał się więc ścieżki dla wołów, ponieważ sądził, że w ten sposób najłatwiej trafi z powrotem na szosę. W końcu plątanina palm, chlebowców bochenkowych i zarośli bambusowych ustąpiła miejsca niskim krzakom, a droga stała się szersza.
Wtedy poczuł na swoim ramieniu dłoń chłopca. Zatoczyli koło i znaleźli się z powrotem na polanie. Między kwiatami podniosła się mała pochylona postać…
- Sahib… on grozić…- wybełkotał przestraszony Tamil, wciskając się w róg wozu.
Santon ofuknął go gwałtownie. Jakiś niewyjaśniony impuls zmusił go jednak do zatrzymania się i podejścia do zwierzęcia. Małpa nie uciekła, tylko w dalszym ciągu podrapanymi do krwi palcami próbowała wyszarpać ciężkie kamienie przykrywające martwą towarzyszkę.
Santon wskoczył wstrząśnięty do wozu i ruszył pełnym gazem; wciąż jeszcze nie dotarł do szosy, kiedy silnik zatrzeszczał, zagrzechotał i po raz drugi przestał pracować. W trakcie naprawy zapadły ciemności.
Las ożył. Bezszelestne cienie przesuwały się w powietrzu niczym czarne szmaty. Skrzecząc i bulgocząc, papugi siadały na koronach drzew. Z zarośli dobiegały odgłosy węszenia i mlaskanie, jakiś duży ptak leciał nisko nad drogą, motyle tańczyły w świetle reflektorów. Rozległo się przeciągłe wołanie, które zostało powtórzone, otrzymało odpowiedź i echo ze wszystkich stron, przeraźliwe wrzaski małp rozbrzmiewały melancholijnie pośród nocy.
Chłopiec zadrżał i odsunął się od swojego pana…
- Panowie Lasu cię wzywają, sahib – jęknął bojaźliwie.
Strach przesądnego Hindusa rozdrażnił santona, przez co zapomniał skręcić aby trafić na właściwą drogę, i pojechał wokoło tą samą dróżką co przedtem. Przeklinając, poznał swoją pomyłkę dopiero wtedy, gdy znaleźli się z powrotem na polanie.
Ledwo Hindus rozpoznał miejsce, zdjęty zgrozą rozłożył ręce i zaczął krzyczeć, a gdy dostrzegł cień przemykający jak duch wśród połyskujących upiornie orchidei, jął walić czołem o krawędź wozu. W złości na to ponowne spotkanie nie panując nad sobą, Santon chwycił strzelbę, aby strzałem na postrach przepędzić małpę i uspokoić Hindusa.
Tamil uznał jednak, że jego pan chce zastrzelić również drugie zwierzę, i z szeroko rozwartymi oczami przytrzymał broń. Wściekły na stawiającego opór kolorowego Santon próbował wyszarpnąć strzelbę, ale tamten rzuciła się na nią całym ciałem, obejmował obiema rękami i jęczał:
- Sahib... sahib…nie strzelać…
Nie bronił się przed spadającymi nań ciosami i szturchnięciami, dopóki Santon, rozdrażniony do żywego, nie wyrzucił go z wozu, uwalniając w ten sposób strzelbę z jego rąk. Zanim jednak zdążył skierować ją we właściwą stronę i nacisnąć spust, usłyszał za sobą dźwięk tak udręczony i przejmujący, jaki potrafią wydawać tylko konie w śmiertelnej trwodze, poczuł w plecach tępy ból, zachwiał się i osunął na ziemię.
Chłopiec odetchnął z jękiem, gdy strzelba wysunęła się ze ściskających ją kurczowo dłoni, upuścił nóż i szlochając przykucnął obok Santona…
- Sahib…sahib…
Tak kucał całą noc.
O świcie opatrzył swego pana i zataszczył go do szosy. Przejeżdżające auto zawiozło ich obu z powrotem do Madrasu. Zanim Santon wyzdrowiał, upłynęło sporo czasu. Zatrzymał chłopca przy sobie jako towarzysza jeszcze przez wiele lat, ale nigdy nie rozmawiał z nim o tamtej nocy…
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Adawo
Dołączył: 23 Paź 2006
Posty: 433
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Olkusz
|
Wysłany: Nie 11:56, 09 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Ciekawe, bardzo ciekawe... nie kojarzę autora, ale bardzo mi się spodobał ten tekst
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
OSA
Administrator
Dołączył: 12 Sie 2007
Posty: 422
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Europy
|
Wysłany: Nie 12:15, 09 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Cieszę się Polecam.
Jego twórczość, gdybyś był zainteresowany, m.in.: "Hymn do koktajlu", "Dom marzeń", "Przystanek na horyzoncie", "Gam", !!"Na zachodzie bez zmian"!!(na to poluję, podobno bardzo dobre),"Czas życia i czas śmierci", "Łuk triumfalny", "Trzech towarzyszy", "Czarny obelisk".
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
memento
Administrator
Dołączył: 28 Wrz 2006
Posty: 2086
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: ja mam wiedzieć
|
Wysłany: Nie 17:57, 09 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Niesamowicie obrazowo i bogate słownictwo. Excellent;] trochę za mało wewnętrznych przeżyć jak dla mnie ale i tak świetne:)
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hexet
Dołączył: 26 Cze 2007
Posty: 389
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: z Pustaci-pół Nietzsche' go
|
Wysłany: Nie 21:48, 09 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Nie czytałem do tej pory nic tegoautora, ale fragment jest zachęcający- trzeba przyznać....
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Jim
Dołączył: 19 Lip 2007
Posty: 90
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: nie ma
|
Wysłany: Pon 15:45, 10 Wrz 2007 Temat postu: |
|
|
Zgadzam się z Mementem, niesamowicie obrazowe opisy jakby każdy szczegół był przemyślany. Mi nie brakuje w tym tekście własciwie niczego. Kawałek dobrej literatury
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
klawisz
Dołączył: 19 Lis 2012
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 14:56, 19 Lis 2012 Temat postu: |
|
|
niezłe, ale momentami mam wrażenie, że można się delikatnie pogubić w całości, jeśli się jej nie czyta mega dokładnie.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1
|
|